Yuval Noah Harari w książce „21 lekcji na XXI wiek” wieszczy nowy istotny powód wykluczenia społecznego – utratę znaczenia. Wiąże ją z przyszłością, w której praca będzie przywilejem wysoko kwalifikowanych pracowników, obok których będzie żyła znaczna część populacji zbędna z punktu widzenia procesów produkcyjnych – ich role przejmie technologia i sztuczna inteligencja.
Czytaj dalej „Epidemia utraty znaczenia”Pożar w burdelu
Znane są rzadkie przypadki gdy strażak pożarny okazuje się podpalaczem. To ludzie chorzy psychicznie, a ich choroba nazywa się piromania.
Wczoraj, kolejny raz podpalono Polskę. Piromani polityczni nie ustają ani na chwilę!
Czas Kultury!
Epidemia COVID 19 to kryzys strachu, zdrowia, ekonomii… i kryzys wspólnoty. Ze strachem daliśmy sobie radę jak zawsze – oswoiliśmy go w sobie, mając poczucie codziennej gry w rosyjską ruletkę. Niektórzy stosują wyparcie, niektórzy wisielczy humor, niektórzy złość i agresję, a część z nas próbuje racjonalności, która w konfrontacji z rzeczywistością bardziej przypomina sen wariata. Pieniądz i praca tańczy kontredansa z polityką, jednocześnie załatwiając interesy na lewo bez oglądania się na „państwo bezprawia”. Medycyna robi swoje – mamy szczepionkę, ćwiczymy procedury, budżet państwa łatamy prywatnymi pieniędzmi, opłacając prywatne lecznictwo, wymierają najsłabsi…
Świat stanął w chaosie, w którym do miłoszowego „pomieszania dobrego i złego” dokładamy się wszyscy. Wspólnota do tej pory podzielona na zacementowane wrogie walczące plemiona, zaczyna próchnieć i zwyczajnie się rozpada. Już nawet złość się wypala i polityczne igrzyska nie są w stanie przykryć epidemicznego pobojowiska. Czujemy smutek po umierających, depresję bezradności, beznadzieję planów, rosnący w nas bunt przeciwko rzeczom, których zdefiniować nie potrafimy… U drzwi stanął społeczny kryzys autorytetów, wspólnoty, tożsamości. Musimy od nowa zbudować katalogi wartości i wizję świta, w jakim żyjemy. Z tej perspektywy polityka to infantylne gry, gdzie naklejki z nazwami partii politycznych zaczynają zwyczajnie irytować. Problemem nie są problemy, ale zanikająca energia społeczna i brak indywidualnych motywacji by je rozwiązywać. Istnienie nielicznych grup którym jeszcze cokolwiek chce się chcieć, tylko wyostrza obraz rozlewającej się apatii i atomizacji społecznej.
Czułem się już tak raz w życiu w latach 1985-88 tuż po stanie wojennym. Powszechne „urządzanie się w dupie”, cynizm, rezygnacja… Wtedy ratunek przyszedł przez Kulturę. „Drugi obieg” literatury, przemyt amatorsko tłumaczonych kaset video, polska fala rocka, kultura studencka, pieśni bardów, kabaretowe zmagania z cenzurą i gra z inteligencją odbiorców, manewry symboliczne od solidarycy po Pomarańczową Alternatywę… Nie potrzebowaliśmy polityki bo niósł nas śmiech, wzruszenie, autentycznie odczuwany patos codzienności…
I teraz też POTRZEBUJEMY KULTURY JAK POWIETRZA! Nie tej pomylonej z tanią rozrywką i propagandą. Nie tej od igrzysk i durnowatych „formatów telewizyjnych”. Kultury szytej na naszą miarę, a więc także często prostej w formie, ale obowiązkowo głębokiej w treści. Potrzebujemy konfrontacji pism świętych kultury i obrazoburczych manifestów czynionych w słowie, muzyce, obrazie, ruchu. W kulturze sensualnej i wirtualnej. Potrzebujemy pomieszania starego i nowego. Potrzebujemy animatorów kultury nie od malowania buziek, ale od malowania znaczeń. Artystów nie „realizujących projekty”, ale znowu: komponujących, piszących poezję, prozę i dramaty, malujących obrazy, tworzących inscenizacje i nadających znaczenie choreografii wychodzącej poza estetykę ruchu. Potrzebujemy Kultury uczącej, dialogicznej, zbuntowanej. Potrzebujemy kultury uniwersalnej, która umie opowiadać o tym, co nas dotknęło. Pozwoli „przyznać, opłakać, zapomnieć” z jednej strony, a z drugiej będzie szczepionką na kolejne nieuniknione kryzysy.
Potrzebujemy też KULTURY LOKALNEJ, która nie ogląda się na „Warszawę” i ”Kraków”, ale przegląda lokalne garaże, kanciapy szkolne, scenki dusznych pubów, mieszkania i pracownie artystów… Przegląda, wyciąga i puszcza w obieg… i wymienia, wymienia, wymienia! Z powiatem zza miedzy, dużymi miastami, Europą, resztą świata. Bo można! Bo sieć, bo glokalność, bo młode pokolenia znające języki i nie mające prowincjonalnych kompleksów. To nie są czasy na oszczędzanie na kulturze. To nie są czasy urządzania czwartego sortu partyjnych „kadr” na „kulturalnych posadkach”. To nie są czasy na zblazowanych i wypalonych instruktorów i dyrektorów placówek traktujących lokalną instytucję kultury jako polityczną trampolinę. To czas inwestowania w kulturę! To czas animatorów kultury pełnych zaangażowania, z charyzmą, poczuciem misji, przychodzących do pracy z wypiekami na twarzy. To czas, aby zacząć ich wynagradzać stosownie do roli, którą muszą spełnić. To czas na kulturalne pospolite ruszenie nauczycieli, liderów i radnych kształtujących świadomie lokalne polityki kultury – wspólnie, bez względu na polityczne rodowody.
Czy dostrzeżemy te wyzwania i zechcemy im sprostać? Nie wiem. Na razie jestem pesymistą. Kultura to wartość autoteliczna i nierozerwalnie związana z Człowiekiem, więc oczywiście poradzi sobie i bez polityki kulturalnej i jej instytucji. Ale z nimi byłoby naprawdę łatwiej wyjść z dołka w który wpadliśmy. Więc chcę zachować trochę nadziei i będę powtarzał do znudzenia:
To czas Koyaanisqatsi. Tylko przez Kulturę jesteśmy w stanie mądrze go przeżyć!
Współistniejące Życia Narodzenie
OSOBISTE zdrowie i życie nigdy nie były dla Człowieka wartością najważniejszą. Wie to każda pielęgniarka, strażak, pracownica socjalna, ratownik górski czy żołnierz, którzy te święta spędzą w pracy czy na służbie. W tych COVIDowych czasach nie trzeba być lekarzem, żeby ryzykować swoje zdrowie dla innych. W moim mieście na przykład, w te święta kilka tysięcy ludzi pojedzie autobusami do pracy, żeby na naszych choinkach mogły się zaświecić światełka.
Czytaj dalej „Współistniejące Życia Narodzenie”Ja COVIDowiec
Gdy 2 listopada 2020 roku linkowałem na Facebooku wpis Tomka Wyki, od czterech dni miałem już pierwsze dolegliwości – gorączka, bóle mięśni, ciężkie bóle głowy, kompletne rozbicie… Udało mi się w tym stanie samodzielnie utrzymywać na powierzchni, a nawet odrobinę pracować w łóżku, jeszcze 8-9 dni. Potem test, potwierdzenie pozytywnego wyniku, przyszły duszności…
Czytaj dalej „Ja COVIDowiec”Krzyk pionka
Siedzę pod lasem, udaję że pracuję, udaję że odpoczywam… udaję… Udaję sam przed sobą, bo próbuję nie myśleć, choć nie myśleć się nie da. O ludziach, którzy są i których nie ma, o sprawach, które się dzieją lub które zamarły, o tym, czy więcej w nas z demiurga, czy pionka przestawianego na szachownicy życia przez każdego, kto ma na to ochotę…
Czytaj dalej „Krzyk pionka”Kod Kultury – manewry osobiste
Podobno mój kod kultury jest obcy. Stwierdziła tak telewizja „publiczna”, dorzucając to określenie do katalogu insynuacji i obelg, którymi od kilku lat władza w Polsce zwykła obrzucać inaczej myślących obywateli. Pies ich trącał – trzeba czegoś więcej niż wypociny propagandowych cyngli żeby mnie obrazić… Ale do myślenia mi dali!
Czytaj dalej „Kod Kultury – manewry osobiste”Król Węgiel jest nagi!
Niedziela, czas nadrabiania lektury i istotnych wieści z kraju i ze świata…
Z blisko dwutygodniowym opóźnieniem trafił do moich rąk wywiad nowego szefa PGE publikowany w Pulsie Biznesu. I szczerze powiedziawszy-zdębiałem!
Czy jestem użytecznym idiotą?
Dzisiaj wiele się będzie mówić o jednej z farm internetowych trolli, którą prześwietlił Newsweek: „Zatrudniłam się na polskiej farmie trolli”. 14 osób finansowanych z naszych podatków poprzez PEFRON, prowadziło 170 fikcyjnych kont, które szczuły między innymi na Owsiaka, Adamowicza, WOŚP, nauczycieli… wychwalając po drodze np. rządową telewizję i jej szefa. Ta firma to pewnie wierzchołek, wierzchołka nowoczesnej propagandy. Praktyki smutne choć nie zaskakujące, bo o istnieniu tego „biznesu” mówiło i pisało się od dawna. Więc nie o internetowych cynglach i ich zleceniodawcach chce pisać dzisiaj, ale o tych w których wycelowana jest ich broń: o mnie i o Was!
Czytaj dalej „Czy jestem użytecznym idiotą?”VIGARAT 2.0 czyli plany, igraszki losu i zaproszenie
Kilka lat temu zaciągnąłem się do pracy polegającej na zbieraniu materiałów do książki o ludziach, którzy własnym sumptem ratują zabytki na Dolnym Śląsku. Między wieloma historiami znalazłem i taką, w której Człowiek miał plany niebagatelne: chciał wyremontować jeden z pałaców. Niestety życie z nim poigrało i nie mogąc tych planów zrealizować – oszalał. Mimo, że miał na początku zasoby, wspólników, energię i wizję, ugrzązł na mieliźnie przepisów, złej woli, zawiedzionego zaufania i nietrafionych inwestycji. Chodzi teraz od lat i pokazuje, każdemu kto chce słuchać, plany remontu, snuje opowieści o pieniądzach, wsparciu, sponsorach, partnerach o tym co się tam będzie działo gdy dzieło jego życia zostanie zakończone…
Czytaj dalej „VIGARAT 2.0 czyli plany, igraszki losu i zaproszenie”