Sylwester poczucia winy

Przez zupełny zbieg okoliczności, cały sylwestrowy wieczór byłem atakowany przez kulturę, którą pozostawia po sobie moje pokolenie. Kulturę, która przestała być mechanizmem więzi i wspólnoty, a stała się cywilizacyjnym protokołem rozbieżności. Kulturę Człowieka, którego nie lubię.
Coś poszło zdecydowanie nie tak…

Kultura wtryskarki

Pierwszy był „Sylwester Marzeń” w Zakopanem. Zmusiłem się do obejrzenia 20 minut tego „kulturalnego wydarzenia”. Jak to się stało, że plastik, żenada, a nawet jawna głupota, stały się symbolem narodowej fiesty? Jak mogliśmy pomylić prostotę z prostactwem, popkulturę z nicością przekazu, kulturę ludową, czy nawet ludyczną, z paradą błaznów bez właściwości, którzy wzbudzają radość gawiedzi, nieoperacyjnym „garbem” kiczu?

Wprawdzie to wszystko samo z siebie obecne było w kulturze człowieka „od zawsze”. Nigdy jednak w historii naszego gatunku nie aspirowało do jakiegokolwiek powszechnego punktu odniesienia, nie miało aspiracji wyznaczania kulturowych standardów.

Wszystko się zmieniło, gdy wraz z pokoleniem boomerów zaczęło się rodzić społeczeństwo sieciowe. Matką była telewizja. Przyszło, przewidywane już przez nowoczesnych despotów, takich jak Lenin:

„Kino jest najważniejszą ze sztuk!”,

czy Hitler

„Bez samochodów, filmów dźwiękowych i radia nie byłoby zwycięstwa narodowego socjalizmu.”

Środki masowego przekazu, linia produkcyjna i dostęp do taniej i szybkiej konsumpcji stworzyły kulturę masową. Ta, z kolei, stworzyła społeczeństwo sieciowe. Mogło się potoczyć inaczej, ale potoczyło się tak… i postawiło przed nami wyzwania, których nie byliśmy w stanie przewidzieć.

Winą mojego pokolenia jest to, że odpustową piłeczkę na gumce, zrobioną ręcznie z kolorowego celofanu, trocin i nitki, zastąpiliśmy polietylenowym potworkiem z wtryskarki. A potem już poszło piorunem. Kulturowa wtryskarka wykończyła drewniane koniki na biegunach, kabarety, scenę z piosenkarzami, których jednak się raczej słucha, niż ogląda i inne rzeczy, które piękne są przez to także, że nieoczekiwane.

Zostawiamy świat zaśmiecony imitacjami z kulturowego polietylenu, których nawet nie da się względnie szybko zutylizować, bo w sieci będą trwały wiecznie.

Kultura atencji i unieważnienia

Opowiada o tym film „Dream Scenario”, który był moim pierwszym spotkaniem z kulturą w 2024 roku.

Film zobaczyć trzeba… i tyle mojej recenzji.
Ważniejsze od jakości tego dzieła jest dla mnie wyzwanie, które stawia: jak radzić sobie w świecie, gdzie istotniejsze od tego KIM JESTEŚ jest to, JAKIE SĄ WYOBRAŻENIA NA TWÓJ TEMAT?

Myślę, że jest jest nawet jeszcze gorzej! Istotniejsze dla twojej egzystencji jest to JAK MÓWISZ niż to, CO MÓWISZ. Świat metajęzyków szukających w obrębie kilku tysięcy słów i ich deklinacji klucza do piękna i absolutu. Kultura „chłopców i dziewczynek” przelewających muszlą wodę z morza do dołka.

Ta perspektywa, jakże znana ze świata portali społecznościowych, zmienia reguły gry. Kiedyś telewizja nam mówiła jak ma być. Dzisiaj kultura sieci mówi nam, że jest jak jest, bo to MY tego chcemy! A czy można podnosić rewoltę wobec swojej zbiorowej zajebistości sprawującej władzę nad światem?

Dla mnie głównym przesłaniem wspomnianego filmu jest to, że wszyscy siedzimy w tym gównie i nikt nie ma pojęcia jak z niego wyleźć.

To także nasza wina pokoleniowa. Skupieni na niezgodzie w sferze polityki, narzuciliśmy wizję My-Oni, zapominając jak często Oni, to My.

I pewnie bym pozostała z tą bezradnością, gdyby nie absolutny przypadek.

Kultura biomasy

Jadąc samochodem na sylwestrową imprezę usłyszałem audycję przez pomyłkę puszczoną w radiu zamiast audycji przygotowanej na Sylwestra. To odcinek Panoptykonu 4.0 pod tytułem „Algorytmy traumy. Jak Facebook karmi się twoim lękiem”.

Sam podcast schowany jest niestety za paywall’em i dostępny tylko dla subskrybentów Tok FM, ale główne treści znajdziecie w rozmowie z Piotrem Sapieżyńskim na stronie Panoptykonu.

Dla mnie kluczowe, choć poboczne, były dwa fragmenty. Pierwszy o mechanizmach przyklejania nam „łatek”, czyli targetowania treści i reklam przypisanych nam przez Facebook i tym podobne portale. Jest, nawiasem mówiąc i przepis na to, żeby sprawdzić jakimi łatkami indywidualnie jesteśmy opisani na Fejsie. Ja sprawdziłem – POLECAM!. Dla zainteresowanych, przepis zamieszczę na końcu wpisu, bo trafić tam samemu jest bardzo trudno.

Drugi o tym, że w śledzeniu naszej indywidualnej aktywności wcale nie chodzi o nas indywidualnie. To nie my jesteśmy intencjonalnie podsłuchiwani i podglądani. Jesteśmy „informatyczną biomasą”, a wiedza, która wynika z jej przeróbki, dalece przekracza naszą wiedzę na temat nas samych. I jak łatwo się domyślić, stąd już tylko krok do skutecznego wpływania na nasze wybory konsumenckie, lęki, kreowanie mód i przekonań…

Winą naszego pokolenia jest to, że traktując zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji na modłę zbuntowanego robota ze statku pilota Pirxa, chcemy z nią walczyć, a nie umiejętnie obsługiwać. Bo problem polega na tym, że sztuczna inteligencja nie jest inteligentna. To jedynie sieczkarnia mieląca biomasę naszych marzeń, lęków, wizji czy obsesji.

To człowiek sypie do niej ludzką słomę, to człowiek lekceważy informatyczne BHP, to człowiek za jej pomocą dokonuje aktów kulturowej przemocy na innych ludziach.

Nasza skłonność do antropocentryzmu i antropomorfizm, to grzechy nie tylko mojego pokolenia. Ale za te prymitywne wytrychy i intelektualne lenistwo, Kultura i Natura może nam, po raz pierwszy w historii, wystawić naprawdę słony rachunek.

Kultury sieci odrębnych

Wszystko to jest pogłębiane przez fakt, że ok. 70% osób w Polsce tkwi w sieciowej kulturze internetu, a ok. 30% w kulturze sieci masowych mediów, w tym głównie telewizji. Biorąc pod uwagę już tylko techniczny charakter tych sieci – internet jest siecią rozproszoną i w dużym stopniu interaktywną, a telewizja – siecią hierarchiczną i kierunkową. Jednym słowem: jaki ekran, taka kultura.

I dopóki się to nie zmieni, trzeba się pogodzić, że nie ma mowy o skonfliktowanej, ale jednak, Wspólnocie. To pęknięcie niezrozumienia. Konfrontacja mrówek z pszczołami, wojna plemion ludzi osiadłych z nomadami… Wbrew pozorom, to nie konfrontacja wartości, takich jak Bóg, Ojczyzna, czy Honor. To starcie cywilizacji indywidualnych autorytetów powszechnych z cywilizacją autorytetu powszechności.

I wbrew temu, co twierdzą niektórzy z moich przyjaciół, wartości wcale nie są pierwotne wobec kultury. Kulturę tworzymy pod dyktando świadomych i nieświadomych imperatywów i dopiero kultura pozwala nam wartości nazywać i tworzyć z nich ład, w którym żyjemy. Dostosowujemy się do zastanego świata, a katalogi wartości są jedynie próbą racjonalizacji naszych wyborów i naszej kulturowej mimikry.

Łączenie kropek…

U progu 2024 roku są jasne są dla mnie trzy rzeczy:

  1. Pokoleniowo daliśmy ciała, bo nie wykazaliśmy się wystarczającą wrażliwością. Przegapiliśmy znaki i sygnały kulturowe i przekazujemy młodym świat dużo bardzie popier…ny niż zastaliśmy. To oni muszą to ogarnąć, ale także my, z pokorą, powinniśmy zakasać rękawy.
  2. Kijem Wisły nie zawrócę. Tkwię na środku tej rzeki i jedyne co mogę, to płynąć z coraz bardziej bystrym nurtem uważając na rafy i mielizny. Nie kozaczyć, nie szukać brzegu, szanować rzekę… Uczyć się obsługi sieczkarni, zaglądać z szacunkiem do cudzych mrowisk i uli, dbać o swoją odrębność, bo tylko ona mnie niesie w nurcie zdarzeń…
  3. Mam skłonność do kulturowych nałogów i nie mam siły na abstynencję. Pozostaje dieta i ograniczenia… plus kompensacja skutków uzależnień.
    Z telewizji zrezygnowałem już dawno. Media społecznościowe zacząłem ograniczać w minionym roku pamiętając, że tak naprawdę chodzi nie o to, żeby „nie pisać”, tylko o to, żeby „nie czytać” wszystkiego, co sieć przyniesie. Otwarcie odrzucać nie moje i nucić nieustannie: „Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał, wrogów poszukam sobie sam…”

Chodzi o to, żebyśmy odrzucali sieć Mamoni z sieczki i plastiku, a spróbowali tworzyć otwarte sieci unikalnych, znacząco różniących się od siebie Ludzi.

Wiem, że to trudne i że życia może zabraknąć. Ale czy jest inne wyjście?
A 2024 rok, to czas równie dobry na Nowy Świat, jak każdy inny. 😉


Jak sprawdzić jakie zainteresowania przypisał ci Facebook?

Przepis za autorami wspomnianego podcastu. Działa z drobną poprawką u mnie:

  1. Kliknij w swój mały awatar (obok powiadomień).
  2. Zjedź niżej i wybierz rozwijaną listę „ustawienia i prywatność”.
  3. Przejdź do „centrum prywatności”.
  4. Kliknij artykuł „Dysponujesz opcjami do zarządzania wyświetlaniem reklam, które widzisz na Facebooku”.
    UWAGA: Ponieważ ja nie znalazłem artykułu o tym tytule (pewnie administracja portalu zminia te artykuły co jakiś czas), skorzystałem z mechanizmu „Szukaj” (lupka w menu po lewej stronie ekranu) i wpisałem: „Sprawdź preferencje reklamowe”. Dalej poszło tak, jak w przepisie!
  5. Wybierz „Sprawdź preferencje reklamowe”.
  6. W okienku, które wyskoczy, zaznacz pola Messenger i Facebook.
  7. Poprzedni punkt powinien otworzyć nową kartę z preferencjami reklamowymi.
  8. Kliknij w „Tematy reklam”.
  9. Gotowe!

Jest jeszcze przepis na urządzenia mobilne. Nie sprawdzałem, bo odinstalowałem aplikację Facebooka na wszystkich moich urządzeniach mobilnych kilka lat temu:

  1. Kliknij w swój mały awatar (obok powiadomień).
  2. Zjedź niżej i wybierz rozwijaną listę „ustawienia i prywatność”.
  3. Przejdź do sekcji „Prywatność – skróty”.
  4. Zescrolluj do „Preferencje dotyczące reklam”.
  5. Kliknij „Sprawdź preferencje dotyczące reklam”.
  6. Otworzy się nowe okno w sekcji „Preferencje reklamowe”.
  7. Gotowe! Sprawdź swoje zainteresowania czy marki, które zostały wcześniej ukryte na newsfeedzie.
+1
7
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *