#marzeniaebe – Praca po znajomości…

Moje miasto to klasyczny przykład rządów nepotyzmu i kolesiostwa. To rak w ostatnim stadium rozwojowym. Politykę zastąpiły gry dworskie, w których formalni liderzy miejscy czy powiatowi to jedynie marionetki w rękach posłów i senatorów, pociągających za sznurki z tylnego siedzenia. Ostatnio bardzo mądra osoba wyraziła zdziwienie, że ten powszechnie znany fakt wzburza ludzi mniej niż to, że przez większość lata nie były koszone trawniki w mieście.

Wystąpiłem w tej rozmowie w roli adwokata diabła trochę z przekory, a trochę z rozumienia tego faktu. Sitwa i paramafijne rozdawnictwo zatrudnienia nikogo w Bełchatowie nie dziwi, bo pewnie więcej niż pół miasta ma doświadczenia takiego modelu lokowania swoich bliskich na posadach. Obojętne: kopalnia, elektrownia, spółki miejskie,  urzędy… Te same nazwiska, te same klany, te same koterie. Nie chodzi nam o to, żeby nie zatrudniano „po znajomości” – chodzi o to, żeby to były NASZE znajomości!
Tylko o co właściwie się oburzać? Przecież w mieście tej wielkości większość ludzi się zna, jest powiązana towarzysko czy rodzinnie. I wszyscy gdzieś muszą pracować, a miejsc pracy jest określona liczba. Poza tym czy to coś złego, że mając możliwości zatrudniania przyjmuję tych, których znam i mam do nich zaufanie?
Oczywiście sama znajomość, a nawet pokrewieństwo nie jest czymś złym samym w sobie! Złem się staje wtedy, gdy jest to JEDYNE kryterium zatrudnienia czy awansu. Wiem, że piszę banały, ale to banały, które już niedługo warto będzie przemyśleć. Bo jest kilka istotnych powodów, dla których ludzie odpowiedzialni za tę chorobę społeczną, powinni być eliminowani z lokalnych elit władzy.
  1. Praca prawie zawsze wymaga  fachowości. Jeśli (szczególnie na kierowniczych stanowiskach) zatrudniani są ludzie niekompetentni, to miasto śmierdzi, trawa jest nieskoszona, drzewa w środku miasta są wycinane bez pojęcia, a w kulturze dominuje model pszenno-buraczanej wtórności pikników z kiełbasą i piwem w roli głównej. Obserwując miejskie ruchy kadrowe, mam wrażenie, że jedynym merytorycznym posunięciem było obsadzenie funkcji dyrektora MOPS wieloletnią, wykształconą i zaangażowaną dyrektorką DPS. Reszta to festiwal niekompetencji i rozdawnictwa po uważaniu. Nie wszystko muszę wiedzieć, więc jeśli jakiegoś fachowca obraziłem – prawdziwie SERDECZNIE PRZEPRASZAM! Patrząc jednak na miejskie „dokonania” ostatnich lat, każdy może sobie odpowiedzieć na pytania, czy i jak bardzo jestem niesprawiedliwy?
  2. Stanowisko otrzymane w wyniku rozdzielnika politycznego wymaga stałej obrony przed własnymi kolegami. Ostatecznie skoro nie kompetencje, a  „zasługi” dla Władzy decydują, to trzeba się zasłużyć! Trzymanie stołka przy tyłku stale wymaga bywania, knucia, podpierdzielania potencjalnych konkurentów… To wyczerpujące i czasochłonne zajęcia. Nawet ci, którzy co nieco się znają na robocie, zwyczajnie nią mają czasu i siły na pracę, za którą się im płaci.
  3. Ustawiane konkursy, wymagania zawodowe określane pod nazwisko, naginanie lub omijanie procedur… to kpina z prawa i reguł społecznych. Ale skoro Władzy wolno? Po co się starać, kształcić, angażować w pracy? Jak jestem ustawiony rodzinnie to i tak dam radę, a jak nie, to i tak nie mam szans. Za to z czystym sumieniem mogę parkować gdzie popadnie, pozwalać mojemu psu sikać do piaskownicy, pieprznąć puszkę po piwie tam, gdzie skończyłem pić… Ostatecznie nie takie wały się kręci tuż obok mnie! Ryba psuje się od głowy. Za kilka miesięcy warto rozstrzygnąć, czy faktycznie nie czuję tego smrodu?
Lista znanych złych konsekwencji jest długa. Pytanie, jak powinno być?
Mam swoje marzenia co do kolejnej władzy w moim mieście:
  • Chciałbym, aby nepotyzm był zarezerwowany dla  biznesu, a miasto wspierało specjalnymi programami powstawanie i rozwój rodzinnych firm. To jedyna wartościowa postać nepotyzmu jaką znam.
  • Chciałbym, aby każdy szef spółki bądź instytucji miejskiej miał kompetencje, dające szansę na jej sprawne działanie: wykształcenie kierunkowe, doświadczenie zawodowe, charyzmę fachowca mającego w kwestiach zawodowych WŁASNE zdanie. Jednym słowem chcę wdrożenia znanej prawdy: „Nie po to zatrudniam fachowców, żeby mówić im, co mają robić.  Zatrudniam fachowców po to, żeby oni mnie mówili, co trzeba zrobić.”
  • Chciałbym trzymania menadżerów miejskich instytucji i firm z dala od doraźnej polityki. Wybór powinien być prosty – albo decydujesz o lokalnych politykach, albo je realizujesz! Pomóż nam  określić przyszłość, kiedy jest na to czas i dbaj o teraźniejszość tam, gdzie ci to powierzono.
  • Chciałbym refleksji nad startem i ścieżkami kariery ludzi młodych. Szansa i wyzwania – TAK! Misiewicze – NIE!
Że naiwne te marzenia? Nie sądzę. Szczególnie, że innego wyjścia nie ma. Naszą biernością jako obywatele doprowadziliśmy do zupełnej degrengolady – tak lokalnej, jak i ogólnopolskiej! Rządzą kolesie spod znaku „Co by tu jeszcze spieprzyć panowie…”. Dając im pole do popisu (nomen omen) wychodzimy na durniów!

+1
0
+1
0

Jeden komentarz do “#marzeniaebe – Praca po znajomości…”

  1. Zawsze tak bylo w naszym miescie, przynajmniej odkad pamietam. Najlepszy jest moj osobisty przypadek. O pierwsza prace staralem sie anonimowo, bo dowiedzialem sie pokatnie od znajomego ze ktos tam odchodzi. Zaplikowalem wiec naiwnie , anonimowo i…….nawet nie przyjeto mojego podania :). Pare dni pozniej spotkalem znajomego , znanego i wplywowego w miescie w tamtych latach kolege albo raczej „wujka”. Wysluchal mnie i kazal zadzwonic za kilka dni. Tydzien pozniej juz tam pracowalem a witano mnie serdecznie. Tak bylo 20 lat temu i nie bylo wyboru. Granice byly zamkniete i wlasciwie szansa na wyprowadzke byla nierealna. No i bez wzgledu na wszytko trzeba bylo w to gre grac zeby jakos zyc. Taki zgnily kompromis. Pare lat pozniej skonfrontowalem to z irlandzkim rynkiem pracy gdzie przed kryzysem z 2008 roku nikt nikogo znac nie musial. Teraz jest podobnie. Nie musisz nikogo znac zeby pracowac w intytucjach publicznych czy cokolwiek zalatwic. Procedury sa proste i nie daja pola do manewrowania. Moze w prywatnym biznesie tak no ale to inna sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *