Rychła egzekucja Samorządu Terytorialnego

Jeśli jest jakiś absolutnie bezdyskusyjny sukces ostatniego ćwierćwiecza Polski, to jest nim Samorząd Terytorialny. Samorząd, który uruchomił niebywałą aktywność Polaków i jest autorem wielkiego skoku cywilizacyjnego naszych Małych Ojczyzn. Teraz, nie widząc szans wygranej w uczciwych wyborach, obecna władza szykuje śmierć Samorządu. Nie mogąc go legalnie opanować, chce zatknąć swoje partyjne chorągiewki na jego grobie.

Warto jednak pamiętać, że nie o wspomnienia i honory idzie tu walka. Samorząd to bieżące rozwiązywanie realnych problemów – gdy trzeba, także ponad podziałami partyjnymi czy ideologicznymi.  Doświadczyły tego wszystkie gminy dotknięte klęskami żywiołowymi. Paraliż Samorządu to między innymi codzienny smród oczyszczalni ścieków, marazm inwestycyjny i rozwojowy, degradacja przestrzeni miejskich, upadek lokalnej edukacji i kultury… Można wymieniać w nieskończoność, bo Samorząd jest odpowiedzialny za najważniejsze kwestie naszego codziennego życia – osobistego i społecznego.
Do czego doprowadza upolitycznienie/upartyjnienie Samorządu, najlepiej widać w moim mieście. Trzy lata marazmu, w którym nie rozstrzyga się o przyszłości MIASTA, tylko prowadzi gry dworskie, obstawiając jednego czy drugiego władykę, dbając jedynie o przyszłość PARTII. Przy okazji oczywiście nie tracąc z pola widzenia osobistego interesu i posad dla członków swojej kliki.
Szykowany zamach na Samorząd ma według ostatnich przecieków kilka elementów:
  1. Uniemożliwienie wystawienia kandydata przez lokalny komitet wyborczy.
    Kandydatów mają wystawiać tylko partie polityczne.
    Oznacza to, że wiele osób zaangażowanych społecznie, a mających niechęć do partyjnych wojenek, będzie zmuszona do wyboru – wejście w bagno centralnej polityki partyjnej, czy wycofanie się z aktywności w swojej gminie. Finałem będzie pogłębienie podziałów w polskim społeczeństwie w sposób paraliżujący jakiekolwiek formy współpracy. To przeniesienie wirusa nienawiści na sam dół naszej egzystencji i pełna atomizacja społeczna – jak za komuny.
  2. Zakaz zawiązywania partyjnych koalicji wyborczych.
    To efekt strachu i świadomości obecnej władzy, że nawet 40% to jednak nie jest realna większość! Maksymalne utrudnienie opozycji współpracy i spokojnego jednoczenia. To dość ryzykowne zagranie, bo wypowiadanie wojny „my kontra reszta świata”, daje w obecnej sytuacji duże szanse powodzenia… ale może też wymusić powstanie nowych realnych sił politycznych na lewicy i po stronie liberalnej. Tak czy inaczej to jeden wielki SZWINDEL nad urną, który ma dać władzy zwycięstwo nie ze względu na jej rzeczywiste poparcie, ale poprzez paraliż opozycji.
  3. Zmiana granic okręgów wyborczych.
    To kuglarska sztuczka oparta o analizę wyników ostatnich wyborów. Okręgi, w których silnie poparto obecną władzę, zyskają przeliczeniowo na znaczeniu w kolejnych wyborach. Groźne zagranie w stylu „syf i metr mułu”. Politykierstwo i „kreatywna matematyka” wyborcza – dowód na niewiarę władzy w poparcie na poziomie lokalnym.
  4. Zmiana sposobu liczenia głosów.
    Nie znalazłem bliższych informacji, ale po skoku na prokuraturę, sądy, media publiczne… nie mam złudzeń, że wraca zasada: „Nieważne jak ludzie głosują. Ważne kto liczy głosy!”
  5. Dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów… a może i radnych?
    Postulat bardzo dyskusyjny… ale nad którym można się pochylić. Osobiście jestem za oddaniem tej zasady w ręce mieszkańców – niech rozstrzygają lokalne referenda.
  6. Jedna tura głosowania – bez względu na frekwencję.
    Węgierski wynalazek, w którym może wygrać kandydat popierany przez powiedzmy 21% mieszkańców pod warunkiem, że np. czterech pozostałych otrzyma 20%, 20%, 20% i 19%. Nie ma drugiej tury – obywatel nie ma szansy na wskazanie „drugiego wyboru”. W polskich warunkach będzie to pewnie oznaczać w wielu miejscach rządy słabych, partyjnych kacyków.
Piszę o tym wszystkim, nie mając oficjalnych informacji i będąc skazanym na przecieki i domysły. Tym, którzy chcieliby  mi z tego zrobić zarzut, odpowiadam:
Praktyka obecnych rządów jasno wskazuje, że o tym, jak wyglądają planowane zmiany, dowiemy się na 48 godzin przed ich uchwaleniem w sejmie. Nie będzie konsultacji, dyskusji, kompromisu. Będzie SKOK NA SAMORZĄD rządzącej partii, a nam, przywiązanym do swoich miast i wsi, przyjdzie znowu wyjść na ulice, domagając się podmiotowości i szacunku dla lokalnych wyborów!
Mam nadzieję, że spotkam tam kilku uczciwych znajomych o konserwatywnych poglądach, którzy do tej pory uparcie udowadniali mi, że to, co się dzieje, to „dobra zmiana”.
I żeby nie było niejasności – każda osoba próbująca przy tej okazji popisać się symetryzmem, zostanie przeze mnie sklasyfikowana absolutnie jednoznacznie!
Jeśli WSPÓLNIE nie obronimy SAMORZĄDU TERYTORIALNEGO, oznacza to ostateczny koniec jednej Polski i jednego społeczeństwa. Po jego udupieniu, kończą się podziały na lewicę, prawicę, liberałów, ludowców itd.
Zacznie się podział na kolaborantów i nieme pospólstwo, z którym nikt się nie liczy.

Na koniec dla przypomnienia o czym mowa oddaję głos uczniom. Krótka lekcja WOS:

+1
0
+1
0

2 komentarze do “Rychła egzekucja Samorządu Terytorialnego”

  1. No to zacznijmy od wpisu na Facebooku. To nie dotyczy jedynie tych ktorzy mieszkaja w Polsce. Kazdy kto jest gdzies tam w swiecie co jakis czas ma mysli „samobojcze i mysli o powrocie. Na to nie ma lekarstwa. Mozna zmieniac miejsce zamieszkania ale miejsca z ktorego sie pochodzi NIE. Bez wzgledu jak nam sie wiedzie na obczyznie, jak bardzo lubimy tu byc to takie mysli nas nachodza. „Wyjechani „nie stali sie tez nimi bez powodu, stalo sie tak bo nie mogli sie zaaklimatyzowac w Polsce. Wiem ze to brzmi dziwnie ale tak to dziala.Nie mowie tu o ludziach ktorzy jezdza co dwa miesiace zbierac w Holandii pomidory czy strzyc bukszpany w kule i szesciany tylkoo tych ktorzy zaczeli zycie drugie poza Polska.
    Pomimo tego ze wyjechalem to nie mialem watpliwosci ze Polska idzie z grubsza w dobrym kierunku, a przez te 10 lat kazda wizyta w Polsce byla pozytywnym zaskoczeniem. No ale bylo za dobrze jak widac i stad wyniki wyborow choc trzeba przyznac PO ze robili wszystko zeby przegrac i nic zeby wygrac przez 8 lat kadencji. Polska w sumie rozwijala sie siłą rozpędu , system sam sie rozwijal, uaktywnily sie samorzady. Co robi PIS? PIS robi to co zamierzal – przejmuje wladze. Nie chodzi tu o Polske i o ludzi tylko o wladze. Dzis juz chyba poza sadami maja wszytko na poziomie centralny i czas zajac sie samorzadami. Ja nie mam złudzen po tym co widzielismy w ostatnich 2 latach ich dzialalnosci ze nastapi jakas chwila refleksji. Zrobia to co zaplanowali i nie mozemy spodziewac sie zadnych zmian na lepsze. Zrobia to i bedzie trzeba ich pokonac w wyborach powrzechnych. Nie wiem jak, bo zaprawde patrzac na opozycje to nie ma kim orac tego pola ale mysle ze to jedyna droga. Jestem pewien ze takie same zmiany o jakich piszesz pojawia sie w ordynacji wyborczej do Parlamentu.Wybory samorzadowe beda testem tych wszytkich zmian ktore maja odciac NIE-PIS od szans wygrania wyborow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *