Obowiązki kulturalne Bełchatowian?

Mój kolega Darek Biniek napisał dzisiaj na FB: „…wczoraj odbył się koncert zbyszka namysłowskiego z kwartetem witka janiaka! W Bełchatowie – dodam. Muzycy na europejskim poziomie więc i wydarzenie kulturalne bardzo wysokich lotów! W mieście 65 tys ludzi. na koncert przybyło ok 40 osób.gdzie była reszta? może na final four?- to jakieś usprawiedliwienie. osobiście znam ok. 200 osób które powinny być na tym koncercie.nie chce mi się więcej pisać i smutno…” Jak rozumiem jest w tym wpisie pretensja do bełchatowskiej inteligencji, że nie wypełnia swoich kulturalnych powinności. Byłby to zarzut słuszny gdyby w naszym mieście funkcjonowała jakaś kulturowa wspólnota, którą można by nazwać „inteligencją”.

Czytaj dalej „Obowiązki kulturalne Bełchatowian?”

Być może…

Na przednówku mam fazę na pieśni miłośne – atawizm? 😉 Prześladuje mnie muzealna Doris Day z klasykiem „Perhaps…”. Kocie ruchy, erotyzm BB i KK, przydechy, plumkania… Za doskonałe i za bardzo wyczyszczone, ale mające siłę prostoty w tekście i melodii. Trochę się rozejrzałem i MAM. To samo tylko przepuszczone przez filtr jazzu latynoskiego. Lila Downs, nieomal moja rówieśnica odkryła mi ten utwór na nowo. Nienachalnie, po swojemu, w gronie świetnych muzyków, z wyraźnym konturem rytmu i sugestywnie na tyle żeby raz na zawsze zapamiętać, że do osoby, która pyta  „Czy mnie kochasz?” nie wolno mówić „Być może…”. 🙂 Lekcja dialogu kochanków a la Lila Downs tutaj:

 

 

 

 

Dewiacje świata i co nam do tego?

Czasem wstaję rano i mam wrażenie, że świat zwyczajnie głupieje. O polityce nie wspomnę bo to co pokazują media to nieustanna gra pozorów i próba sprawdzania poziomu zidiocenia mas. Sami też nie bardzo wiemy już co słuszne, dobre, oczywiste… I wtedy czasami, nie wiadomo skąd da się słyszeć głos rozsądku! Mnie się to przytrafiło dzisiaj rano. Znacie? To posłuchajcie! 🙂

 

Obejrzeć świat z kanapy

Komputer i internet daje wiele możliwości poznawania świata bez ruszania się z miejsca. Co jakiś czas odkrywam kolejne z nich. Jedno z takich moich okienek to Fotopedia.  Ostatnio obok miejsc egzotycznych odkrywam w niej całkiem znajome i swojskie okolice jak np. Białowieża. Poniżej próbka zwartości tej strony… oj chyba zbiorę się tam na wakacje! 😉 Szczególnie, że kilku przyjaciół w okolicy i na „ducha puszczy” można liczyć jak nic! 🙂

Featured Photo – photo by Ian Meikle

Dialog narodowy – Rozmowa grochu ze ścianą?

Mój kolega udostępnił obrazek z profilu FB „Popieranie PO świadczy o brakach w samodzielnym rozumowaniu.”    i napisał  „Dlaczego nigdy nie można ufać rudemu? Bo jest fałszywy! A dlaczego łysemu? Bo nigdy nie wiadomo czy nie był rudy! A Lisowi? Bo jest chytry i cwany – Dupowłaz!”. Znam człowieka od lat (nie Lisa tylko Adama oczywiście!) – społecznie zaangażowany, myślący, facet w porządku… a jednak. Już pomijam że jako łysy z niepokojem poleciałem zobaczyć zdjęcia z czasów gdy miałem włosy, żeby sprawdzić czy aby nie byłem rudy? :/ Nic się nie wyjaśniło – moje włosy to tak zamierzchła przeszłość, że fotografie były czarno-białe. 🙁 Ale na marginesie pomyślałem: że też się ludziom jeszcze chce tak opisywać świat? Jak popieram PO to jestem głupkiem i marionetką, jak PiS to świrem i kryptogejem gwałcącym koty, jak PSL to chamem pszenno-buraczanym… itd. itp. Uważam np. Pospieszalskiego czy Terlikowskiego za wyjątkowo nieobiektywnych dziennikarzy, którzy wygłaszają dla mnie poglądy nie do przyjęcia ale żebym zaraz uważał że wykonują swoją pracę bez przekonania i wiary w słuszność tego co piszą i pokazują? A może Lis rzeczywiście wierzy w to że Tusk to ważny europejski polityk? Zresztą nie to jest ważne. Ważne, że do póki będziemy się nawzajem szmacić to polityka będzie jedynie zastępnikiem kawy – podnosi ciśnienie z rana. Niczego nie będzie rozwiązywać, do niczego konstruktywnego prowadzić. Będzie jak arena tarzających się nawzajem w błocie   striptizerek na emeryturze. Jak dla mnie ani to smaczne, ani podniecające, ani skuteczne. Sam czasem daję się wkręcać w ten ton więc to kamyczek także do mojego ogródka. Może jednak warto częściej pomyśleć zanim się coś walnie?  I nawet nie dlatego, że mam do tego przekonanie tylko dlatego, że tak jak do tej pory, po prostu dalej być nie może!

Pocałunki zza słoików z ogórkami

Poszedłem do piwnicy po ogórki kiszone. Sąsiadują z wielką, zieloną torbą w której trzymam zbiór czarnych winylowych płyt – starzy przyjaciele na piwnicznej emeryturze. Czasem do nich zaglądam… właściwie nie wiem po co, ale się zdarza. Tym razem wpadła mi w  ręce pierwsza płyta, którą trafiła do mnie prosto z USA. Czasy były słusznie minione: komuna, w sklepach puchy, na dworze smutek i beznadzieja… Słuchałem wtedy rocka (także z Zachodu) i smutnych bardów (także ze Wschodu).
Założyłem na talerz płytę z dziwnej okładki, z nazwą która nic mi nie mówiła – moja mama która wtedy była na emigracji nie znała za dokładnie moich gustów muzycznych. 🙂 Orkiestra Ray’a Connif’a zagrała! Szeroko, tanecznie, radośnie… wiadomo było że grają dla sytych i zadowolonych. To był zgrzyt. Nie odważyłem się puścić tego kolegom, ale gdy zostawałem sam w akademiku żeniłem chleb ze smalcem (z kostki) i soloną cebulę z octem, z cukierkowym różem melodii uśmiechniętych ludzi.
Dzisiaj postanowiłem posłuchać tego po raz pierwszy po blisko trzydziestu latach. Jak zabrzmiało?
Jeśli chcesz komuś powiedzieć „Całuj, całuj mnie mocno!” (Besame, besame  mucho!) warto zejść czasem po ogórki i pogrzebać za słoikami! 🙂 Posłucham chyba sobie znowu: