Pod jednym z moich wpisów na FB wywiązała się krótka polemika na temat Inteligencji Na tyle dla mnie istotna, że postanowiłem ją usamodzielnić w formie tej notatki. Wychowany w szacunku dla Inteligencji jako grupy społecznej, ale i po lekturze „Inteligentów” Paula Johnsona, mam oczywiście jakieś poglądy w tej sprawie… ale niekoniecznie podzielam własne zdanie. 🙂 Bardziej jednak od historycznych kwestii roli Inteligencji w życiu społecznym Polski czy Europy, zajmuje mnie kwestia jej znaczenia tu i teraz – w moim Bełchatowie, u progu rund kolejnych wyborów.
Po pierwsze uderza mnie fakt dominacji lokalnego kultu sportowców wszelkiej maści i lokalnych politykierów przy zupełnym ignorowaniu ludzi, którzy coś wiedzą , na czymś się znają i zgromadzili jakieś doświadczenie życiowe. Nie ma ich w lokalnych programach wyborczych, w dyskusjach na temat przyszłości miasta, w lokalnych mediach… A może po prostu w ogóle ich nie ma?
Po drugie, żyję w mieście gdzie mieszka kilkaset (a pewnie kilka tysięcy?) wysoko kwalifikowanych inżynierów. Utrzymują „na chodzie” największą kopalnie i elektrownię na węgiel brunatny w Europie. A wszystko co słyszę na temat tej skomplikowanej machiny to informacje o przepychankach właścicielskich, rozgrywkach personalnych i poruchawkach związkowych. Na liście honorowych mieszkańców miasta bodaj dwóch inżynierów, w dyskusjach o przyszłości miasta (o ile jakimś cudem się odbywają) raczej kadra menadżerska niż eksperci od energetyki… A może po prostu w ogóle ich nie ma?
Po trzecie lokalny dialog zdominowany przez „politykę”. Otóż wybranie kogokolwiek na jakiekolwiek stanowisko czy funkcję nie czyni go mądrzejszym. Szczególnie gdy mowa o poziomie radnego. Żeby podejmować skuteczne decyzje trzeba słuchać ludzi którzy mają wiedzę i doświadczenie w jakiejś dziedzinie. Edukacja, kultura, pomoc społeczna, rozwój drobnej przedsiębiorczości… Czy to się „kręci samo”? Czy jedyną siłą sprawczą jest budżet pańską ręką rozdzielany przez radnych i lokalną władzę samorządową. Może się mylę ale nie pamiętam żadnej istotnej debaty na temat wyzwań cywilizacyjnych w moim mieście, która nie byłaby zdominowana przez ludzi aktualnie siedzących w polityce. A może i w tych dziedzinach Inteligencji brak?
Na koniec. Nawet jeśli uznać, że nie mówimy tu o postaci Inteligenta, a jedynie o inteligencji jako o specyfice ludzkiego umysłu to i tak dziwi niechęć do przyznawania się do uprawiania myślenia w kategoriach bardziej ogólnej refleksji… czy nie daj bóg – przyjemności! Łatwiej się podeprzeć znaczącym synem, sfotografować w dresie i z piłką niż z książką. Łatwiej kłapać dziobem na temat politycznych konkurentów niż powiedzieć coś mądrego na temat tego, że coś się przeczytało, odbyło znaczącą dyskusję, obejrzało jakiś spektakl, film czy posłuchało poruszającej muzyki. Czy rzeczywiście to taki obciach przyznać się, że czymś się człowiek inspiruje i że myśli nie tylko o tym co będzie jutro? A może faktycznie przez te wszystkie lata rządzą nami ludzie którzy nic nie czytają, z nikim nie dialogują i o niczym nie myślą w jakimś szerszym horyzoncie?
Inteligencja jako przebrzmiały snobizm nie ma znaczenie, ale jej brak w codziennym funkcjonowaniu wspólnot lokalnych czy narodów to zawsze początek klęski.
Więc będę pytał do znudzenia: Czy w Bełchatowie mieszka Inteligencja? I czy rzeczywiście tak trudno zrobić z niej społeczny użytek?
+1
+1