Wybory samorządowe… i co dalej?

Wybory samorządowe w 2018r. były cezurą obywatelskiej odpowiedzialności nie tylko dla mnie. Z pewnym zaskoczeniem i fascynacją obserwowałem, jak wielu moich znajomych z „kultury” czy III Sektora angażuje się w nie, wbrew pielęgnowanemu w sobie przez wiele lat przekonaniu, że „od polityki należy trzymać się z dala”. Niektórzy z nich wygrali mandaty radnych różnych szczebli, duża część poległa. Obiektywnie rzecz ujmując, poległem i ja.

Opcja, którą wsparłem z całym przekonanie, nie doprowadziła naszego kandydata na prezydenta nawet do drugiej tury. Do Rady Miasta wprowadziliśmy 4 radnych na 23 miejsca. Mimo zmontowania szerokiej koalicji począwszy od partii liberalnych, przez społeczne ruchy protestujące pod sądem czy wspierające idee równościowe, aż po bełchatowską lewicę, nie udało nam się przekonać bełchatowian do masowego poparcia naszego programu.
Osobiście nie zadaję sobie pytania: Dlaczego tak się stało? Te analizy zostawiam moim bardziej politycznie doświadczonym kolegom. Dużo bardziej zajmuje mnie odpowiedź na pytanie: CO DALEJ?
W moim mieście Bełchatowie, wybory rozegrały się pomiędzy PiS (frakcja gowinowska), PiS (frakcja maciarewiczowska) i PiS (frakcja sieroco-zakonna). Mniejsza o oryginalne nazwy komitetów, ale rzeczywistość jest prosta – Bełchatów to miasto „Dobrej Zmiany”. Mnie jako liberałowi i demokracie pozostaje przyjąć z pokorą wybór moich sąsiadów – WYGRAŁ PiS. W wyborach prezydenckich w wersji soft, do RM w wersji betonowej.
Rozmowy z moimi Przyjaciółmi w Polsce, będącymi w podobnej sytuacji, wskazują na to, że rysują się dwa podejścia: emigracja wewnętrzna lub uporczywe przypominanie, że demokracja to taki ustrój, w którym także MNIEJSZOŚĆ MA SWOJE NIEZBYWALNE PRAWA. Że nie opiera się na akcie wyborczym raz na 4-5 lat, ale na STAŁEJ obecności obywateli w procesach decyzyjnych.
Ja już raz w życiu wybrałem emigrację wewnętrzną i to mnie nauczyło, że nie mam duszy emigranta. Pozostaje zatem aktywność. Aktywność w dwóch obszarach.
Pierwszy obszar to samoorganizacja społeczna, bez oglądania się na władzę czy publiczne pieniądze. Musimy się uczyć dialogu, lepszego formułowania argumentów, tworzyć nowe przestrzenie i narzędzia do rozmowy z sąsiadami, którzy myślą inaczej. Musimy nauczyć się definiować nasze cele społeczne i dobierać narzędzia kooperacji, nacisku czy edukacji w kontakcie z władzą. Musimy zejść z poziomu wszechogarniającej walki plemiennej na poziom choćby drobnych wspólnych działań i zwyczajnej solidarności codziennej. Dobra wiadomość jest taka, że chyba nawet suweren pierwszego sortu jest już zmęczony i znudzony nieustanną młócką. Zła to taka, że i ja/my musimy nauczyć się nowego języka i kontroli nerwowych reakcji na każdą bzdurę, czy inwektywy pojawiające się w przestrzeni publicznej. Nie namawiam do nadstawiania drugiego policzka! Namawiam do próby uporczywego powtarzania racji i argumentów, proponowania wspólnych działań tam, gdzie lokalne interesy większości są zbieżne. Do koncentracji na relacjach z sąsiadami i współmieszkańcami naszych Małych Ojczyzn, zamiast na recenzowaniu przedstawicieli klasy politycznej, którzy ze szczucia nas na siebie zrobili sobie intratny, dochodowy biznes.
Drugi obszar to aktywność moich/naszych przedstawicieli w RM.
Moja wizja Polski i miasta przegrała w starciu wyborczym. Ale w 23-osobowej Radzie Miasta mam 4 swoich przedstawicieli!
Byłem i jestem krytyczny wobec nowej/starej Pani Prezydent. Ale to ona dostała mandat od mieszkańców do rządzenia przez najbliższe 5 lat. I to ona reprezentuje mniej zacietrzewioną i butną wersję PiS. Kredyt zaufania jej udzielony, to kredyt wysokiego ryzyka… ALE BEŁCHATÓW TO NASZE WSPÓLNE MIASTO!
Mam nadzieję, że moi przedstawiciele w RM nie udadzą się na opozycyjną emigrację wewnętrzną bez podjęcia próby choćby ograniczonej współpracy i choćby częściowej realizacji naszego programu wyborczego! Liczę, że udzielą Prezydent Miasta kredytu zaufania, który także jako współautor naszego programu wyborczego, jestem gotów podżyrować własnym nazwiskiem.
Nie może być to jednak kredyt nieograniczony i zupełnie niezabezpieczony!
W mojej ocenie są trzy warunki udzielenia takiego kredytu:
  • Pierwszy to WARTOŚCI nienegocjowalne:
    • szacunek dla DEMOKRACJI gwarantującej realny(!) wpływ wszystkim mieszkańcom na decyzje dotyczące miasta. Decyzje te muszą uwzględniać także prawa mniejszości. Sfera dialogu społecznego musi zostać poszerzona, a konsultacje społeczne nie mogą być drwiną z obywateli.
    • ŚWIECKOŚĆ Samorządu, która powinna być uwzględniana nie tylko w sferze symbolicznej, ale także powinna być regułą tam, gdzie kościołom powierzane jest mienie komunalne i nasze wspólne pieniądze
    • TRANSPARENTNOŚĆ władzy zabezpieczająca nas przed partyjnym desantem misiewiczów z okolicznych miast i nową falą nepotycznych nadań posad miejskich.
  • Drugi to LUDZIE gwarantujący nadzór nad przestrzeganiem tych wartości:
    • ludzie zatrudniani w instytucjach i spółkach miejskich reprezentujący różne grupy wyborców, przy absolutnym prymacie KOMPETENCJI I DOŚWIADCZENIA
    • ludzie MONITORUJĄCY działania jednostek samorządu terytorialnego, których nie traktuje się jak wrogów tylko dlatego, że chcą strzec wspólnotowych interesów i przestrzegania prawa
    • ludzie, którzy INICJUJĄC aktywność społeczną, będą otrzymywać takie samo wsparcie ze strony Samorządu, bez względu na swój światopogląd
  • Trzeci to elementy naszego PROGRAMU uwzględniane w politykach publicznych miasta. Ten element powinien być oczywiście przedmiotem szerszych negocjacji. Osobiście jednak z radością powitałbym na takiej liście: miejską edukację kulturalną, partnerstwo publiczno-prywatne, na początek choćby w sferze budownictwa komunalnego czy rozwoju usług opiekuńczych, realną walkę ze smogiem czy projekty pogłębiające jawność życia publicznego w mieście.
Wiem, jak skromna jest siła polityczna KO w Radzie Miasta. Ale wiem też, jacy ludzie i z jakim potencjałem stoją za tymi czterema radnymi.
Wiem, że w tej sytuacji nie wolno grzeszyć pychą. Ale wiem także, że w obecnej skomplikowanej sytuacji politycznej w mieście, nie ma co także grzeszyć skromnością.
Wiem, jak trudno zaufać w sytuacji, gdy wszystkie atuty są po drugiej stronie. Ale wiem, że jeśli miasto ma ruszyć z miejsca, to współpraca polityczna wbrew swojej wewnętrznej logice MUSI ZAKŁADAĆ DOBRĄ WOLĘ I INTENCJE WSZYSTKICH STRON!
I nie ma innego sposobu żeby się przekonać, czy mam rację, niż siąść do uzgodnień i przyjąć na siebie ten kawałek odpowiedzialności za miasto.
Włodek, Marcin, Grzesiek, Arek – nie zazdroszczę Wam wyborów, które są przed Wami! Ufam jednak, że będą słuszne i że wasza determinacja do współpracy opłaci się wszystkim w Bełchatowie!
Nowy Rok 2019 powie: SPRAWDZAM!
+1
0
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *