Przez zupełny przypadek, poprzednim wpisem wstrzeliłem się w zadymę wokół 54 Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jakiś czas temu obiecałem sobie nie zajmować się incydentami, a to jest kolejny incydent/wtopa obecnej władzy. Wyjątkowo jednak temu akurat skandalowi warto się przyjrzeć trochę uważniej, ponieważ jak w soczewce będzie się w nim ogniskować kilka rzeczy ogólniejszej natury.
- Casus festiwalu opolskiego w odsłonie 54, dokładnie pokazuje wszelkie słabości „dobrej zmiany” w zarządzaniu kulturą. O oczywistej arogancji, braku kompetencji i ideologicznym zacietrzewieniu ludzi, którym oddano władzę nad polską kulturą nie ma co pisać – koń jaki jest każdy widzi. Są jednak dwa konteksty tej sytuacji, które warto śledzić. Pierwszy to ideologizacja kultury w kierunku prymitywnej propagandy. To nawet nie śmiertelnie groźne bo internet gwarantuje względną wolność wypowiedzi artystycznej. Tym niemniej zamiana edukacji kulturowej, otwartego uczestnictwa w kulturze i społecznego dialogu inspirowanego sztuką, w ideologiczne pałowanie wartościami certyfikowanymi przez polityków – to prymitywizacja kultury narodowej. Kultura zresztą da sobie radę, bo jest jak pogoda – lepsza, gorsza, ale jest zawsze. Skończy się jednak na roztrwonieniu wieloletniego dorobku polskich artystów i animatorów kultury. Skończy się na swoistym nowoczesnym „drugim obiegu”. To ostatnie nawiasem mówiąc, będzie przeze mnie przywitane z radością. Drugi obieg dla drugiego sortu! „Nie wiem jak dla Państw, ale dla mnie bomba!” 🙂 Opole to zwiastuje i wiem, że kulturze którą kocham wyjdzie to tylko na zdrowie. Inny kontekst to obnażenie pustki kulturowej na prawicy a la PiS. Okazuje się po raz kolejny, że polska radykalna prawica nie ma „swoich” artystów, którzy dawaliby jej pozytywną energię kultury. Jeden poeta, może ze dwóch pisarzy… Władza nie może liczyć na nikogo poza zrzędliwymi dziadkami w stylu Pietrzaka, Rewińskiego czy Rosiewicza, którzy swoje lata świetności mają już dawno za sobą. Jeśli TVP sięgnie po nich przy okazji alternatywnego festiwalu, siebie ośmieszy, a ich skrzywdzi wystawiając ich na pośmiewisko. Jest grupa ciekawych, często młodych artystów (szczególnie muzyków), którzy są związani z KK. Ale oni mają misję ewangelizacyjną i nie poświecą jej dla ratowania kogoś takiego jak Jacek Kurski i to na jednej scenie z Martyniukiem. Obecna władza z braku kadr organizacji kultury i pustki artystycznej po prawej stronie, może tylko niszczyć. Wczoraj program Bardzo Młoda Kultura, Muzeum II Wojny Światowej, kilka teatrów… dzisiaj padło na Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Co będzie jutro? Zobaczymy, ale chyba trzeba się organizować oddolnie do ochrony kultury polskiej, innej niż ta rodem z Telewizji Twam.
- Jacek Kurski narozrabiał po raz kolejny. Jeśli „Opole” ujdzie mu płazem, to znaczy, że PiS traci instynkt samozachowawczy. Od kilku miesięcy widzimy prymat personaliów nad programem tej partii. Obrona Misiewicza, Macierewicza, Waszczykowskiego, Kurskiego… wszystko w stylu obrony Częstochowy rodem z „Potopu”. Wojny dworskie coraz częściej wyglądają na światło dzienne, a obrona sfer wpływu konsekwentnie zastępuje walką o wartości. Hasła „dobrej zmiany” teraz są już tylko żałosnym parawanem, który nic nie zasłania. Trzymam kciuki za opozycję, a program i duża część wartości do których odwołuje się PiS jest mi obca. Tym niemniej wolałbym, żeby walka polityczna w Polsce miała pewien poziom. I jeśli świat moich wartości ma zwyciężyć, to wolę żeby zwyciężył przez silę alternatywnych programów i argumentów, a nie w wyniku gnilnego rozpadu siły politycznej, która dostała dwa lata temu wyjątkowo silny mandat społeczny. Tak jak chciałbym prawdziwej odnowy polskiej lewicy, tak z przykrością przyjmę rozpad polskiego konserwatyzmu, wywołany prywatyzacją jego idei przez kilku bezczelnych politykierów. Bo tu nie chodzi jedynie o to kto wygrywa, ale o jakość debaty politycznej i podejmowanych decyzji, które są jej wynikiem.
- Prezydent Opola to człowiek nie z mojej bajki… ale nie mieszkam w Opolu i nie moja sprawa, kogo wybrali tam mieszkańcy. Trudno mi też ocenić jego zdecydowanie w sprawach festiwalu i zerwania umowy z TVP. W Opolu mam kilku znajomych i przyjaciół, więc zwyczajnie im życzę żeby ich prezydent się nie mylił, i ochronił wizerunek miasta jako gospodarza KFPP. Jednego natomiast jestem pewny. Jeśli jakiekolwiek miasto zechce skorzystać na kłopotach Opola – wizerunkowo będzie skończone. Jeśli którykolwiek samorządowy prezydent zechce knuć w tej sprawie z Jackiem Kurskim – popełni polityczne harakiri. Festiwal opolski, a w zasadzie jego ewentualne przeniesienie będzie bowiem testem na niezależność Samorządu jako takiego. Miasta i gminy ze sobą konkurują – to oczywiste i naturalne. Ale jak w każdej rywalizacji, jeśli ma ona być konstruktywna, a nie wyniszczająca – muszą obowiązywać pewne reguły. Ten kto przytuli kulturalną nędzę KFPP a la Kurski, zostanie samorządowym renegatem. Albo TVP dogada się z Opolem, albo KFPP nie będzie.
Festiwal w Opolu to nie moje święto, ale ważny i miarodajny przyrząd pomiarowy kultury. Na moim osobistym termometrze mierzącym energię muzyki, Opole jest swoistym, początkowym punktem odniesienia. To co tam jest grane trzeba usłyszeć, nazwiska, które tam się pojawiają trzeba znać i się nimi interesować. Na to co poniżej Opola szkoda czasu. To co powyżej, to obszar osobistych intensywnych eksploracji. Opole to soczewka polskich muzycznych gustów. Jeśli w wyniku politycznych ingerencji, na festiwalowej scenie zostanie tylko Zenek z Jankiem, to będzie to samospełniająca się przepowiednia przyszłości polskiej kultury.
A może właśnie o taką przyszłość chodzi? :/
+1
+1