Pamiętacie moment, w którym dotarło do Was znaczenie słowa Matka? Ja pamiętam ten moment dość dobrze, choć dokładnej daty podać nie potrafię. Było to mniej więcej pół wieku temu i miało (a jakże!) związek z muzyką.
Miałem 7 lat i pamiętam, jak pozwolono mi odpakować i położyć na talerzu gramofonu NOWĄ płytę, która trafiła do domu „Piosenki dla mojej matki”. Odziedziczyłem ją po babci i mam do dzisiaj.
W domu były głównie pocztówki dźwiękowe. „Prawdziwych”, winylowych płyt było kilka i ich słuchanie było zawsze trochę jakby świętem. Płyta wydawał mi się wtedy raczej „smutna”, a najbardziej przejmował mnie śpiew Mieczysława Fogga i jego „Pieśń o matce”:
Nie rozumiałem tego tekstu, ani tego, dlaczego ten pan tak smutno śpiewa o mojej młodej, pięknej mamie? Bo co to znaczy, gdy się ma 7 lat:
„Przychodzą w życiu dni powodzi,
Gdy wszystko zdradza nas i zawodzi
Gdy pociąg szczęścia w dal odchodzi
Gdy wraca zło do wiary twierdz
Gdy grunt usuwa się jak kładka
Jest wtedy ktoś kto trwa do ostatka
Ktoś, kto nie umie zdradzić- Matka
I serce jej, najczystsze z serc „
Ale jedna rzecz wtedy do mnie dotarła – świat jest pełen MATEK! Nagle moja ukochana babcia przestała być tylko babcią, a zaczęła być mamą mojej mamy. Druga mamą mojego taty. To ostatnie odkrycie pomogło mi zresztą zrozumieć i wybaczyć jedno z moich wielkich dziecięcych rozczarowań – gdy matka ma wybrać syn czy ktokolwiek inny na świecie (choćby wnuk), to tak naprawdę wyboru nie ma.
Odkrycie, że moja mama jest Matką, zabetonowało mi pierwszą życiową pewność. Druga, i jedyna jak do tej pory, to twardniejący beton bycia Ojcem. Tej piosenki słucham całe życie. I mam wtedy łzy w oczach, choć dalej chyba jestem za głupi, żeby zrozumieć ten tekst do końca:
„Za serce twe i świętość warg i dobroć rąk
Jak śpiewać pieśń u twoich nóg bym cicho kląkł
I wybrałbym najświętsze z wszystkich słów i rzekłbym: Matko
I zmilkłbym znów o tobie pieśń, to pieśń bez słów”
Kolejne lata, kolejne wiersze i piosenki, utrwalały we mnie obraz Matki. Nie było to trudne. Patrzyłem przez lata jak moja mama walczy samotnie o przyszłość moją i mojego brata. O nasze wykształcenie, wychowanie, względny dobrobyt… Walczyła samotnie, próbując zachować swoje marzenia i kobiecość, które zawsze na ostatku przegrywały z dobrem jej dzieci. Bo po latach patrzenia na moją mamę zacząłem w niej dostrzegać także Kobietę i Człowieka. Napisałem ostrożnie „dostrzegać”, bo chyba jednak syn nie może WIDZIEĆ w takiej Kobiecie kogoś innego niż Mama. Ale to spostrzeżenie, że moja mama jest kobietą, która z naszego powodu rezygnuje z wielu rzeczy potrzebnych każdemu człowiekowi, by nie czuć się samotnym, zmusiło mnie do zadania sobie pytania: Jak wygląda świat według Matki? Zacząłem przyglądać się mojej żonie, moim przyjaciółkom i znajomym, które są mamami w różnym wieku. Niby to niespecjalnie trudne zadanie, bo można sięgnąć także po świadectwa matek takich jak chociażby to:
Niestety pomimo oczywistości oddania Matki dla swoich dzieci, nic nie staje się dla mnie jaśniejsze. Nie wiem, jak Matki godzą to oddanie, z byciem namiętną Kochanką, ambicjami zawodowymi, zabiegami o to, żeby BYĆ SOBĄ po prostu. I wiem, że jako mężczyzna nie dotrę do istoty tej jedności, bo logika ta dla mnie nie do pojęcia. Ale wiem, że świat wokół nas stoi na fundamentach rozedrgania i rozdarcia Matek, dla których większej wartości niż ich miłość do dziecka – nie ma! Że pozorna uległość i pogodzenie ma swoje jasno określone granice, za którym wszystko inne to tylko cienie rzeczywistości. Tego widzenia świata pojąć już pewnie nie zdołam, ale jego siła wzbudza we mnie szacunek… i uczucie ulgi. Bo mam nadzieję, że ten świat jak bardzo nie wariowałby w swojej pogoni ku samozagładzie – zostanie powstrzymany przez Matki. Ta wdzięczność na kredyt powoduje, że czasem staje się uległy daleko poza granice własnego ego. Mężczyźni, którzy wchodzą mi w drogę, raczej nie mogą liczyć na moją łagodność i rozsądek. W tych sytuacjach bywam głupim, zaperzonym samcem. Doznając od kobiet przykrości, odrzucenia, czy nielojalności, zawsze włącza mi się w głowie wielki neon „TO MATKA!” To Osoba, której pojąc nigdy nie zdołam. To Człowiek, od którego zależy istnienie świata, jaki znam. I staram się łykać gorycz i odpuszczać chęć odwetu.
I o paradoksie – najgorzej mi to wychodzi w relacjach z moją Mamą! Nigdy jej pewnie nie zdołam przeprosić i zadość uczynić za moją chełpliwą pewność, że wobec niej mogę pozwolić sobie na tyle niewdzięczności, bo i tak na koniec mi wybaczy.
Co dalej? Zostaje posłuchać kolejnej z piosenek, które śpiewacie swoim dzieciom i nieustannie próbować oganiać, jak wam się to wszytko zgadza?
Dziewczyny, Panie, Mamy – dzisiaj wasze święto. Pozwólcie, że jako marny syn i nic nierozumiejący kibic waszej gry o przyszłość dla waszych dzieci, nie złożę Wam życzeń, tylko poproszę z całego serca – BĄDŹCIE DALEJ OPOKĄ TEGO POPIEPRZONEGO ŚWIATA! Zacząłem Foggiem i nim kończę. Tak niewiele jest tekstów wartych waszego bycia. Więc może ten:
„Żyjemy wśród zamętu i braku sentymentu
Tu sztuczny śmiech, tam znów sztuczne łzy
Obłuda, fałsz – to są życia gry
Miłości szczerej nie ma, epoka kłamstw, krzywd i mąk
Nikt nie jest sobą, czas rządzi tobą,
Okrutna obojętność w krąg
Jedynie serce matki uczuciem zawsze tchnie
Jedynie serce Matki o wszystkim dobrze wie
Dać trochę ciepła umie i każdy ból zrozumie
A gdy przestaje dla nas bić, tak ciężko, ciężko żyć”