Ikar – bajka

Od lat jak wypiję trochę za dużo, wyzewnętrzniam się, jak to chciałbym, żeby mnie skremowano i rozsypano nad Bieszczadami. Właśnie po raz kolejny opowiadałem tę łzawą historyjkę przy okazji zaległych urodzinowych toastów, gdy facet siedzący przy barze powiedział: 

– A wiesz? Mam dla Ciebie bajkę. – powiedział.
– Dawaj! – odpowiedziałem, polewając Rosolis sobie i jemu.
– Dedal nie był ojcem Ikara. To był jego kupel. Właśnie wymyślili nowe skrzydła i Ikar koniecznie chciał na nich polatać… i poleciał. Dotknął słońca, które go spaliło, a jego cień spadł na ziemię i na Dedala, który stał i patrzył z dołu na lot Ikara. Ponieważ Ikar zniknął w słońcu, w ziemi zachowano puste naczynie, na którym napisano „Ikar”. Ale Dedal zdążył pochwycić spadający cień i go ukrył. Wziął trzech przyjaciół i polecieli nad Biesami, które dawały czadu. I o zachodzie słońca wypuścili cień nad górami. I cień złączył się z cieniami drzew i gór, wyrosłych o zachodzie słońca, które spaliło Ikara.
– Piękne. Szkoda, że to bajka i nie mogę tego zobaczyć – powiedziałem.
– Możesz! – odpowiedział i pokazał mi zdjęcie.
– To naprawdę Biesy? To twoje zdjęcie? – spytałem.
– Tak. A ta jasna kreska z prawej strony, to jeden z towarzyszy Dedala, który uwalnia cień Ikara. – wyjaśnił, pokazując mikroskopijne skrzydło.
– Możesz mi dać to zdjęcie? – spytałem.
– Jasne. Bierz! – powiedział.
– Dzięki! Możemy wypić bruderszaft? – spytałem.
– Oczywiście. – stwierdził krótko. 
– Jacek!
– Dedal!
– Dedal… to wszystko to prawda? – spytałem po chwili.
– A jak myślisz? – odparł.

„Bajka” – pomyślałem. „To byłoby nielegalne!”


+1
0
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *