„27.12.
Caly dzien na oddziale. Chyba troche glupieje. Glowa mnie boli, koszmaem jest smrod papierosow z meskiej toalety, znajdujacej sie naprzeciw pokoju.Do tego irytujace szuranie kapciami po podlodze i ciamkanie babci, ktora rezyduje ze mna w pokoju dopelnia reszty. Pomalu dochodze do wniosku, ze jestem chyba upierdliwa zrzeda. Albo zbyt przejelam sie wczorajsza sytuacja, kiedy witki (czyt. rece) znowu lataly kazda w swoja strone. Na szczescie mialam leki na taka ewentualnosc. Moze kolejna noc zlagodzi to wrazenie.
Dzwonil M. i wspomnial o klopotach z wnioskami o dowod osobisty. Pierwszy polega na tym, ze nie uwzgledniaja miejsca amieszkania (chociaz tak jest we wniosku, lecz wylacznie miejsce stalego zameldowania. Nie ma znaczenia takze zameldowanie tymczasowe na ponad trzy miesiace. Rozliczasz sie czlowieku zgodnie z miejscem zamieszkania, nawet wszechmocnyZUS w swoich przepisach (ktorych zreszta nie przestrzega) tez bierze pod uwage zamieszkanie. I ni z tego, ni z owego, w przypadku dowodu i wpisu, zgodnie zreszt z trescia druczka wniosku, miejsca zamieszkania – liczy sie zameldowanie. Samo zycie.
Pooludniem byl u mnie J. Zdal relacje z samopoczucia M. i N. Pierwsza miala w nocy lekkie zalamanie, drugiej – temperatura dochodzi do 40 stopni i jest na antybiotykach. Miedzy nami mowiac J. tez nie wyglada najlepiej. Ale nie bede Mu tego mowc, bo jeszcze sie przejmie. I bedzie jak w tej samospelniajaej sie przepowiedni.
Po swiatecznych szalenstwach, z prezentem, odwiedzila mnie B. Opowiedziala, jak spedzila swieta. Porozmawialysmy tez o przygotowaniach do walentynek. B. przyniosla takze prezent dla M., tory dzisiaj wrocil z przepustki. Poniewaz chwalil sie kucharzeniem, B. zapowiedziala, ze bedzie Go wynajmowac. Oczywiscie, w celach edukacyjnych.
Poki co furrore wsrod mlodszyc (duchem) pacjentow budzi jedna z holenderskich lamiglowek, tzw. kajdanki. Cala zabawa polega na sciagnieciu z drutow, wygietych w ksztalcie kajdanek (podkowek?), koleczka. Niby nic takiego, a wciaga. Przynioslam z domi takze ukladanke, ale na razie chciano sie jedynie przekonac, ze istnieje jej rozwiazanie. J. stwierdzil, e postara sie dostarczyc jeszcze kilka 'zabawek’.
Kilka dni temu zadano mi pytanie, czego oczekuje, piszac te slowa. Pracy? Pieniedzy? Pomocy w zalatwieniu zyciowych problemow? Nie. Jak to okreslil jeden z pacjentow, jest to raczej forma samoleczenia (jak kto woli: samoterapii), wentyla bezpieczenstwa. Z drugiej zas strony chcialam podzielic sie szpitalnymi przezyciami.
Chcialabym wierzyc, ze ta bazgranina pomoze Wam w kontaktach z ludzmi chorymi, ze 'otworzycie’ sie na Nich.
28.12.
Dzisiaj dwukrotnie mialam okazje odetchnac swiezym powietrzem, idac do sklepiku. Swieci slonce, mrozik duzo lagodniejszy, niz wczoraj. Oczywiscie bylam z obstawa dwoch facetow. Ja to mam szczescie!
Po obiedzie i spacerkach wypilismy z M. herbate i zjedlismy po kawalku drozdzowca. W tej chwili idziemy zaszczycic swietlice [oficjalnie: sale terapii] swoja obecnoscia – leci wlasnie w telewizji jakis film. Obejrzymy – opowiemy, albo i nie.
Odwiedzil mnie J. Przyniosl kwit do USC dot. wydania odpisu aktu urodzenia. Wypelniony obiecal wyslac. Wpadl tym razem na krotko miedzy wizyta u M. i Jej lekarza. Najprawdopodobniej zabiera Ja juz w poniedzialek do domu.
Bylam u wlasnego lekarza, ktory wlasnie dzisiaj ma dyzur. Rozmawialam o sylwestrowej przepustce. I dostalam na caly poniedzialek i wtorek! Calodzienne, wraz z noca! No, zobaczymy co to bedzie. I pomyslec, ze wroce z przepustki dopiero za rok 😉
W miedzyczasie dzien wypelnialy rozmowy o niczym, lektura czasopism. I wszechobecna na oddziale rutyna: sniadanie, leki, obiad, leki, kolacja, leki. Na przystawke – dodatkowe pastylki, tym razem nasenne. I obserwujac nasze zachowanie mozna nas przyrownac do myszy z bajki o cudownym flecie.
Aha, dzwonil z przepustki J. Opowiadal o swoich poczynaniach w domu, ja z M. poinformowalismy Go o nowosciach na oddziale. Obiecal przedzwonic jutro.”