W każdym społeczeństwie jest określona liczba jurodiwych – “bożych szaleńców”. Opętanych: misją, głęboką wiarą w godność przyjętej roli, wizją świata zmienionego na lepszy itp. Pełnych empatii i tego że “bo warto”, “bo trzeba”, “bo w tym jest przyrodzone piękno Człowieka”…
Powtórzę: jest to LICZBA OGRANICZONA!
Wiecie dlaczego seminaria świecą pustkami i nie ma “powołań kapłańskich”? Bo tę liczbę wyczerpują dzisiaj pracownicy socjalni, nauczyciele czy działacze NGO…
W takich warunkach, za takie pieniądze, przy ciągłych lekceważeniu, przy nieustannym poddawaniu próbom cierpliwości i pokory… doprawdy trzeba pokładać wiarę w siłę łaski powołania, bo na skuteczne doradztwo zawodowe w tych przypadkach już raczej liczyć nie można.
Następny krok to odejście od dotychczasowego języka prawa na rzecz reguł zakonnych. Nie wierzycie że to możliwe? Sprawdźmy. Cytat początku reguły św. Benedykta z Nursji:
“Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń ku nim ucho swego serca. Napomnienia łaskawego ojca przyjmuj chętnie i wypełniaj skutecznie, abyś przez trud posłuszeństwa powrócił do Tego, od którego odszedłeś przez gnuśność nieposłuszeństwa. Do ciebie więc kieruję teraz moje słowa, kimkolwiek jesteś ty, co wyrzekasz się własnych chęci, a chcąc służyć pod rozkazami Chrystusa Pana, prawdziwego Króla, przywdziewasz potężną i świętą zbroję posłuszeństwa.”
Moim zdaniem pasuje jak ulał. Nazwisk “mistrzów” chyba przytaczać nie trzeba?
Jeśli jednak bredzę z upału i “zakonów” zawodów społecznych nie będzie, to radze jak najszybciej niektórym p…nąć się w łeb podręcznikiem do HiTu i zacząć przywracać tym ludziom przyzwoite warunki pracy i godność ich profesjom. To już naprawdę nomen omen – ostatni dzwonek!
Czego szczególnie Nauczycielkom i Nauczycielom u progu wakacji serdecznie życzę!
A na wszelki wypadek, jakby się nie udało, to sobie ponućcie przez wakacje. 😉