Dzisiaj wiele się będzie mówić o jednej z farm internetowych trolli, którą prześwietlił Newsweek: „Zatrudniłam się na polskiej farmie trolli”. 14 osób finansowanych z naszych podatków poprzez PEFRON, prowadziło 170 fikcyjnych kont, które szczuły między innymi na Owsiaka, Adamowicza, WOŚP, nauczycieli… wychwalając po drodze np. rządową telewizję i jej szefa. Ta firma to pewnie wierzchołek, wierzchołka nowoczesnej propagandy. Praktyki smutne choć nie zaskakujące, bo o istnieniu tego „biznesu” mówiło i pisało się od dawna. Więc nie o internetowych cynglach i ich zleceniodawcach chce pisać dzisiaj, ale o tych w których wycelowana jest ich broń: o mnie i o Was!
Za co bowiem płacą i nad czym biedzą się całe dnie internetowe trolle? Nad tym, aby z ludzi myślących samodzielnie, zrobić użytecznych idiotów, powtarzających jak papugi suflowane im opinie, poglądy, najprostsze propagandowe memy. Tworzą więc oszukańcze narracje. Narzucają, raz to wiernopoddańczy raz konfrontacyjny i agresywny język. Ściągają nas ze ścieżki dyskusji o sprawach, na ścieżki argumentów ad personam… Czy to działa? Czy jestem użytecznym idiotą sterowanym przez propagandowych cwaniaków?
Z czasem wypracowałem w sobie krótką listę zasad, których staram się przestrzegać w sferze wirtualnej komunikacji, aby ochronić się przed wykorzystywaniem przez trolli:
- Wszyscy w internetach publikujemy nasze opinie z jakichś powodów: zachwyciło nas piękno świata, poczuliśmy przypływ emocji wobec bliskich nam ludzi, wkurzyła polityka, zdenerwowali nas w domu lub w pracy itd. Ja się staram myśleć nie tylko dlaczego mam coś ochotę powiedzieć/napisać, ale przede wszystkim staram się myśleć o tym PO CO to robię? I jeśli dochodzę do wniosku, że pisanie czy linkowanie pewnych treści nie ma najmniejszych szans na poprawę stanu rzeczy o których mowa – odpuszczam sobie. Choćby nie wiem ilu ludzi podniecało się tym tematem. Trollom płacą za moją bezwolność – czasem bywam naiwny, ale nie chcę być bezmyślny!
- Staram się pilnować elementarnej kultury zaufania. Jeśli muszę napisać coś krytycznie lub wręcz potępiająco, to nigdy nie sięgam po argumenty czy sytuacje, które powierzono mi w prywatnej rozmowie, lub w ramach kontraktu szkoleniowego na salach na których pracuję. A jeśli nawet je przywołuję to jako osobistą refleksję nad nimi, w sposób tak dalece anonimowy, żeby nikt nie był w stanie powiązać ich z konkretną osobą lub sytuacją. Trollom płacą za mnożenie podziałów – nie chcę ich mnożyć. Tych, które już są wystarczy!
- Mimo, że mam inne zdanie niż oponent – nie kopię leżących, bo nie wiem czy nie upadli dzięki trollom. Trollom płacą za to żeby „przeciwnika” dobić – nie chcę żeby odbywało się to moimi rękami!
- Jeśli mam inne zdanie – zadzieram z silniejszymi, bo jest duża szansa, że ich siła wyrosła na pracy trolli. A jeśli tylko mogę choć minimalnie popsuć robotę załganej, cynicznej propagandzie – mam z tego zawsze satysfakcję! To zresztą obciążenie po komunie. Poprawia mi się wtedy trawienie i mam mniejszą skłonność do wymiotów.
- Używam mocnego języka, ale staram się aby to nie był język NIENAWIŚCI tylko język OPORU. Trollom propagandy płacą za to żebym chodził na smyczy ich narracji – nie chcę być ich psem łańcuchowym!
- W realu rozmawiam z każdym, kto ma ochotę na rozmowę ze mną. W internetach nie dyskutuję z nieznajomymi i nie pozwalam im na komentowanie moich poglądów (o ile pozwalają na to możliwości techniczne). Trollom płacą za to, że potraktuje ich poważnie jak realne byty z realnymi wartościami – dla mnie to jedynie „intelektualne” prostytutki! Dyskusja z nimi to jak chodzenie do burdelu. Póki co mam jeszcze z kim rozmawiać.
- Staram się trzymać zasady: im większy wqrw tym większa pokora. Odczekuję zawsze dzień czy dwa i sprawdzam czy dalej podzielam własne zdanie. Sprawdzam czy sam nie mam czegoś za uszami. Jeśli sięgam po kamień, to dokładnie analizuję czy sam w tej sprawie jestem bez winy. Czynię to niekoniecznie tylko z powodów etycznych. Wiem, że trollom płacą za to żeby napuścili innych na mnie i moje wartości – nie chcę im ułatwiać roboty! Nie chcę rozdawać pałek, którymi inni będą mnie mogli naparzać po głowie… i to często ci, którzy do niedawna darzyli mnie nawet pewną sympatią.
Jestem człowiekiem, któremu nie jest wszystko jedno. O ochronę tego co dla mnie ważne staram się zabiegać zdecydowanie i z rozwagą. Nie jestem w tym wolny od emocji i wpływu cudzych poglądów… Czy jestem użytecznym idiotą? Niestety pewnie bywam, choć bardzo się starać zachować swoją podmiotowość i związany z nią system wartości.
Ale czy jestem? Na palcu noszę obrączkę na której w tytanie wypalone jest memento… między innymi „Ratio!”. Mam nadzieję, że mimo wszystko, to skuteczny talizman na trolle.
A Ty? Jesteś użytecznym idiotą lub idiotką?
Nawet jeśli nabierzesz w tej sprawie uzasadnionych podejrzeń, to i tak są ciekawsze rzeczy do roboty niż wysługiwanie się płatnej propagandzie… 😉
Niestety, nowe możliwości przekształcane w nowe „plagi”. Wszyscy bywamy „idiotami”.. Jednym z lekarstw może być dystans do treści .. i dialogów.. Powrót do bezpośredniego kontaktu z rozmówcą i brak polemiki z „nik” im.. 😉
Mysle sobie ze bez wzgledu na to co robimy, czy jestesmy aktywni czy staramy sie nie angazowac to zawsze jestesmy dla kogos tym ‚uzytecznym idiota’. Politycy wykorzystuja nasze emocje, naiwnosc darmowych trolli i potrzeby finansowe innych. Dramatyczne ze debata przegrywa z kibolstwem. Sami stalismy sie takimi kibolami, moze mniej chamskimi, moze sklonnymi do kompromisu troszke bardziej ale jednak kibolami. Naprawde nie wiem jak to zmienic bo zeby to sie udalo musieliby chciec wszyscy.
Przestac sie angazowac?. Mam wrazenie ze tego oczekuje druga strona.
Uważam,że czasem warto być pożytecznym idiotą. Jeszcze lepiej aby tak myśleli ci, którzy mnie tak traktują !