Blisko trzy lata temu zmarła przedwcześnie Ewa „Cebula” Rubaj. Kto ją znał, wie że była to kobieta człowieczeństwa najwyższej próby. Całe życie była formalnie „niepełnosprawna”, choć w jej przypadku to określenie wyjątkowo puste, a wręcz obraźliwe. Bo jeśli spotkałem w życiu kogoś wszechstronnie SPRAWNEGO, to była to właśnie Cebula.
Gdy ostatnio próbowałem poukładać sobie w głowie chaos informacji i opinii na temat osób z niepełnosprawnościami, ciągle wracałem myślą do nieustannej, codziennej walki Ewy z jej jej słabościami – a miała ich dziesiątki. Myślałem co by powiedziała? Czy swoim zwyczajem nie próbowałaby czegoś organizować na rzecz OzN w sejmie? Co sama mogła by opowiedzieć o życiu ze słabością za plecami? Brakowało mi jej mądrości i doświadczenia.
I nagle cud – jej głos zza grobu. Jak na zamówienie.
Robiąc porządki w domu, mój syn znalazł gadżet, który kupiłem sobie lata temu: chyba pierwszy w świecie, masowo produkowany tablet Simensa. A w nim karta pamięci, gdzie zachowały się zapiski Cebuli z czasów jej chyba najcięższego kryzysu. Przypomniałem sobie, że te kilkanaście lat temu, gdy Ewa była ciężkiej sytuacji życiowej, bez pracy i w poczuciu wielkiego osamotnienia, zastanawialiśmy się we dwójkę nad tym jak może wyjść z tej przysłowiowej ciemnej d… Namówiłem ją wtedy na uruchomienie bloga. Cebula liczyła, że pisząc o sobie będzie przydatna innym ludziom w podobnej sytuacji. Liczyła, że uruchomi wrażliwość znajomych i przyjaciół. Ale czasy były jeszcze w Polsce zdecydowanie nie blogowe, serwisy społecznościowe dopiero nieśmiało startowały.
Wtedy jednak tego nie wiedzieliśmy. Przemyciłem na oddział szpitala wspomniany tablet. A Cebula leczyła skołataną głowę pisaniem i nadzieją że ktoś to przeczyta… i zareaguje. Jak nie wobec niej, to wobec innych którym życie nie szczędzi wyznań.
I oto teraz wpada mi w ręce zapiski przyjaciółki z czasów jej najgłębszego życiowego dołka. Zapiski które pozwalają lepiej zrozumieć ludzi w rozpaczy, bez siły do walki o jutro. Zapiski zwykłych codziennych zdarzeń. Zamierza je opublikować. Dlaczego?
- Bo Cebula sobie tego życzyła. Chciała być wysłuchana. Wtedy nie była – teraz to bardziej prawdopodobne.
- Bo mamy w Polsce blisko 6 000 000 ludzi w podobnej sytuacji, którzy są dla nas jak celofan. Chcę stworzyć szansę chwili lektury o tym, co dla jednej z nich było ważne. Może to sprawi, że staną się dla nas mniej przezroczyści?
- Bo gdy przy kolejnych grillach, w kolejne długie weekendy będziemy się mądrować co się komu należy, i co warto, a czego nie warto wspierać gotówką z państwowej kasy, będziemy mieć przed oczyma autentyczną walkę jednej z tych, którzy na wsparcie czekają. Może lepiej zrozumiemy ostatnie 40 dni w sejmie OzN?
Będę publikował ten diariusz zza światów, w odcinkach, co kilka dni. Bez korekty, bez redakcji, bez ingerencji w układ tekstu. Nie wiem ile z Was pokusi się o jego lekturę. Ale jeśli już to zrobicie, napiszcie Cebuli co Wam powstanie w głowie. Jeśli jest coś po drugiej stronie tęczy, to Ewa przeczyta wszystko co napiszecie, co do jednej literki. Taka była i z pewnością taką pozostała. Zawsze bardziej liczyli się dla niej inni.
Dawaj! Jacku to będzie WIELKIE!