Jezus z Nazaretu dla chrześcijan, stanowiących jedną trzecią ludzkości, jest synem Boga. Dla muzułmanów, stanowiących kolejne 20% ludności świata, jest posłańcem Boga, prorokiem, zrodzonym z Marii. W świadomości drugiej połowy ludzkości jest głównie elementem obcej tradycji religijnej. Znajdą się pewnie i tacy nieliczni, którzy o nim nigdy nie słyszeli. Nieliczni zaprzeczają jego istnieniu, widząc w jego historii jedynie religijny mit. Ci ostatni to absolutna mniejszość.
Niezależnie od teologicznych sporów co do boskiego charakteru Jezusa, dla wszystkich był on także (lub wyłącznie) CZŁOWIEKIEM. I to człowiekiem wyjątkowym. To daje szansę osobistej konfrontacji każdemu z nas. Konfrontacji z człowieczeństwem, które praktykował.
Współcześni mu, w zdecydowanej większości widzieli w nim nauczyciela, filozofa, charyzmatycznego cudotwórcę… Jezus dał początek nowej wierze, ale jego nauczanie stale odnosiło się do tradycji religijnej tych do których mówił. Nie burzył ich świata, chciał by był lepszy. Widzę w nim wędrowca. Człowieka, który obala ówczesne stereotypy. Nie cofa się przed kontaktem z ludźmi, których wspólnoty uznały za „nieczystych”: prostytutką, celnikiem, trędowatym… Człowieka, który próbując mówić do innych w sposób zrozumiały, najczęściej rozumiany nie jest, którego nauka i umysłowość przerasta większość ludzi, z którymi się styka. Gorzej! Człowieka, który przez swoje przesłanie staje się niebezpieczny dla porządku społecznego. Wichrzyciela odrzucającego oficjalne autorytety religijne i polityczne. Kontestatora, głoszącego wartości na tyle groźne dla szeroko rozumianej władzy, że władza ta decyduje się go zabić.
Lepszy świat, który proponuje ludziom Jezus, doprowadza go blisko dwa tysiące lat temu, przed oblicze ówczesnej sprawiedliwości, a potem na krzyż będący wtedy znakiem hańby.
Wielkanoc dla chrześcijan jest znakiem zwycięstwa życia nad śmiercią we wszystkich możliwych aspektach. Dla pozbawionych wiary, historia Jezusa z Nazaretu to historia nieśmiertelności idei, memento dla tych, którzy wierzą, że aby uśmiercić wartości, wystarczy usunąć człowieka, który je głosi.
Nie jestem teologiem ale starałem się czytać i rozumieć przesłanie biblii. Nie znalazłem w niej informacji, dlaczego Jezus urodził się właśnie tam i wtedy? Dlaczego nie przyszedł na świat dwa tysiące lat wcześniej, lub co dla mnie ważniejsze – dwa tysiące lat później? Biblia objaśnia dlaczego to Żydzi stali się narodem wybranym u zarania świata. Ale przecież to nie był oblig dla Jezusa. Dlaczego nie pojawił się dziś, między nami Polakami?
A gdyby się pojawił?
Czy dostrzegłby fundamentalną różnicę miedzy „Uczonymi w Piśmie” teraz i wtedy? Czy dzisiejszy polski prokurator jest znacząco różny od Piłata? Jak odpowiedziałby mu polski naród na wartości, które ze sobą przyniósł? Czy współczesny Judasz byłby z pewnością SBekiem? Czy widząc dzisiaj kościoły pełne rozmodlonych ludzi i morze świateł na drogach krzyżowych uznałby, że spełniła się jego nauka? Czy dalibyśmy mu zwyczajnie żyć między nami?
Nie znam odpowiedzi i pewnie nie ma człowieka, który mógłby z całą pewnością uznać, że je zna. Jeśli jest jednak jakiś sens w świętowaniu Wielkiej Nocy, to moim zdaniem sens ten tkwi w zadawaniu tych i podobnych pytań. Zarówno w odniesieniu do samego siebie, lokalnej wspólnoty, narodu, świata… I pytać powinniśmy wszyscy niezależnie od tego czy Jezus jest dla nas częścią Trójcy Świętej, czy wędrownym filozofem miłości.
Czego z okazji Świąt Wielkanocnych sobie i Wam serdecznie życzę!
Salvador Dali „Chrystus św. Jana od Krzyża” (fragment)
+1
+1
Dzisiaj pewnie został by zatrzymany na granicy. Pewnie węgierskiej albo ukraińskiej Nikt by jego i jego rodziny na tym biednym osiołku nie wpuścił. Poza tym byłby wywrotowcem. Miałby niejedną okazję wpaść do świątyni i przepędzić kupców….pełno ich tam.