Rączki na kołdrę chłopcy i dziewczynki w Sejmie!

Właśnie przetacza się przez Polskę dyskusja o tzw. legalizacji związków partnerskich. Nie ma we mnie osobistego zainteresowania tym problemem… przynajmniej w tej chwili. Mogę sobie jednak wyobrazić sytuacje, w których czy ja czy moi bliscy, staną przed dylematem: jak żyć razem? Z początku myślałem, że to kwestia chwilowej awantury, która zaraz ucichnie, ale mam wrażenie, że się myliłem. Oczywiste lekceważenie obywateli, wyrażające się w odrzuceniu wszystkich trzech projektów ustaw w tej sprawie, to mój kłopot jako wyborcy. Nie pierwszy raz czuję się olany przez „moich przedstawicieli”, ale to akurat chyba nie najważniejszy wątek tej sprawy – z pewnością zrobię coś z tym doświadczeniem przy urnie wyborczej! Dużo bardziej niebezpieczny jest ten paranoiczny sposób stanowienia prawa który był tłem całej sytuacji. Nie chcę być hipokrytą. Wiem, że legalizacja związków partnerskich dotyczy przede wszystkim par homoseksualnych, a argument legalizacji heteroseksualnego konkubinatu, póki co jest jedynie w Polsce chwytem retorycznym. Myśląc o męskim, homoseksualnym seksie czuję dreszcz odrazy. Mam tak zresztą także w przypadku co poniektórych kobiet. Zakładam także, że jest zupełnie niemała liczba ludzi płci obu, która czuje podobnie gdy patrzy na mnie i myśli: „to musi być straszne!”. Tak mamy po prostu jako ludzie – różne rzeczy nas brzydzą w tym względzie. Niedopuszczalne jest jednak, aby stanowienie prawa odbywało się w rytm upodobań i uprzedzeń seksualny. A tak niestety stało się tym razem. Odrzućmy zatem tą niezdrową perspektywę, i zastanówmy się chwilę czego chcemy?

1. Czy małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety ma być jedyną oficjalną formą organizowania się ludzi do wspólnego życia? Nie trzeba być specjalnym geniuszem żeby dostrzec, że KAŻDE formalizowanie związków między ludźmi podnosi poziom odpowiedzialności i mobilizacji do współdziałania. Na tym mechanizmie oparte są wszystkie przysięgi, spisane umowy czy porozumienia. Są one bowiem gwarantem, że gdy przemija przyjemność czy  przychodzą trudne chwile podejmuje się wyzwania w imię zachowania wspólnoty czy tożsamości. Nie inaczej jest między dwojgiem ludzi. Tylko czy w świecie tak zróżnicowanym, może istnieć tylko JEDNA forma ustalenia wspólnoty związku? W dyskusji padało wiele przypadków życiowych, w których związku między dwojgiem ludzi nie sposób nazwać małżeństwem takim jakim widzi je nasza kultura. Czy jednak nie powinniśmy tworzyć warunków do stabilizacji takich związków w imię wzrostu odpowiedzialności, gotowości wsparcia w trudnych chwilach, a nawet wierności seksualnej? Czy powinniśmy ludzi zachęcać do samodzielnego określania charakteru własnych relacji i wspólnego myślenia o przyszłości czy każdy taki przypadek chcemy kierować do rozstrzygnięć sądowych? Moim osobistym zdaniem nawet te dwa formalne poziomy współistnienia: małżeństwo i związek partnerski to za mało żeby organizować osobiste życie ludzi w tak skomplikowanej rzeczywistości jak nasza.

2. Czy chcemy aby na straży definicji małżeństwa i wszelkich innych formalnych związków między ludźmi stała religia i jej dogmaty np. o sakramentalnym charakterze małżeństwa? Dla wielu z nas pewnie to bardzo potrzebne, a nawet niewyobrażalne, że mogło by być inaczej. Tylko czy trzeba/wolno z tego tworzyć praktykę PAŃSTWOWĄ? Wiara to fundament, który tworzy byt wielu ludzi… ale nie wszystkich. Zresztą i ci wierzący, dar wiary posiedli na różne sposoby i w różnym stopniu. Osobiście nie chcę aby na straży interpretacji tego co dobre, a co złe w związku dwojga ludzi, stali bezżenni i teoretycznie bezdzietni mężczyźni. Więcej ja mam do przekazania Małyszowi o tym jak ma skakać, niż oni mnie o tym jak budować relacje z żoną i dziećmi. Nie mam o to do nich pretensji – takie reguły ich religii. Mogą oczywiście mówić co chcą, a ci co chcą mogą ich słuchać i stosować się do podawanych recept. Ale prawo organizujące ludziom życie na tym najbardziej podstawowym, prywatnym a nawet intymnym poziomie, nie może być pisane pod dyktando jakichkolwiek ideologii. To prawo musi otwierać i ułatwiać ludziom życie a nie wykluczać ich ze wspólnot tworzonych w ramach państwa. Ingerencja jakiejkolwiek religii tego nie ułatwi.

3. Czego się tak naprawdę boimy w związkach partnerskich? Bo to, że poziom lęku przed tym sposobem na życie jest wysoki, (szczególnie w wersji homoseksualnej) jest widoczny gołym okiem. Są oczywiście instytucje takie jak np. KK który poza społecznym podkopaniem pewnych fundamentalnych dogmatów boi się zwyczajnie utraty wpływów i kontroli nad architekturą życia społecznego. Dotyczy to także niektórych partii czy organizacji pozarządowych. Ale to ich problem! „Zwyczajni ludzi” nie chcą pewnie wystawienia ich na konfrontację z rzeczywistością którą musieli by przemyśleć – a to czasem boli. Wolimy tabu, status quo, rzeczywistość prostą i zrozumiałą. Dwie starsze panie, wieloletnie koleżanki, które po śmierci mężów i odejściu dzieci otaczają się przyjaźnią i opieką w jednym mieszkaniu to już dla nas lesbijki? Jeśli nie to kto? Czy mamy w swoim języku jakieś określenie na tę sytuację, czy mamy w głowach coś innego niż obsceniczny rechot na myśl o tym jak „one muszą sobie dogadzać”? Pewnie tak, ale sądzę że w tym względzie nie bijemy rekordów refleksji. Prawo to także społeczna edukacja. Powinna budować empatię, kulturę zaufania, otwartość na relacje z innymi ludźmi… Mamy tu wszyscy do drobienia wielką kulturową lekcję. Pewnie będzie trudna ale mam poczucie, że wcześniej czy później nieunikniona.

Na koniec odpowiedzmy sobie na proste pytania: Czy wolimy aby sąsiadka za ścianą która został z trójką dzieci, wpuszczała chyłkiem faceta do domu, czy żeby razem żyli w uregulowanym związku partnerskim? Czy wolimy żeby para gejów chyłkiem przemykała pod ścianą i udawała, że są „dalekim rodzeństwem” czy wolimy w nich mieć uśmiechniętych sąsiadów, którzy budują swój dom i w ramach naszej wspólnoty mieszkaniowej angażują się np. w ustalanie funduszu remontowego? O sprawach fundamentalnych warto czasem rozmawiać z perspektywy swojego podwórka.

+1
0
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *