Byłem na filmie „Pokłosie”. Prawicowy (choć to chyba złe określenie bo durnota nie ma poglądów politycznych) jazgot wokół tego filmu jest dla mnie zdumiewający! Przede wszystkim to zupełnie dobry film. Kreacje aktorskie przekonywujące, a niektóre świetne. Temat nośny i wbrew wielu opiniom UNIWERSALNY. Scenariusz spójny bez zbędnego efekciarstwa…. nie ma do czego się przyczepić. Co do wymowy narodowej ten film jest w tym samym stopniu antypolski jak np. „Missisipi w ogniu” antyamerykański. Trzeba być skrajnym idiotą żeby tym filmem poczuć się urażonym w swoim patriotyzmie. Na tle historii kinematografii (także polskiej) ani ten film wybitnie prowokujący, ani szargający jakieś świętości. Do tego jednak żeby to dostrzec trzeba kojarzyć FILM z czymś więcej niż genialną rolą Hanki Mostowiak i rozumieć, że Hanka tak naprawdę nie zginęła! Generalnie jestem zbudowany kolejnym, może nie wybitnym ale z pewnością dobrym, ważnym polskim filmem, który wbrew reklamie z pewnością trudno nazwać thrillerem.
Oczywiście zmusza on do myślenia. Głównie nad skomplikowaną naturą człowieka, szczególnie w czasach wojennego barbarzyństwa. I tu chyba leży sedno sprawy. Łopatologiczny patriotyzm rodem ze stadionów czy ulicznych zadym wymaga jasnych czarno-białych schematów. Chce wolności od wysiłku myślenia. Żąda klarownej „polityki historycznej” gdzie „nikt nam nie wmówi że czarne jest czarne a białe jest białe”. To postawa zależności od prostych wyjaśnień, gdzie świat zbawia się lub opisuje jakąś jedną prostą receptą. To miłe bo daje także np. prawo do osobistego wożenia się na cudzym geniuszu (bo Chopin przecież był Polakiem!).
Historia jednak jeśli nie jest traktowana jako seria obrazków do propagandowej opowiastki, płata figle. Musi bowiem opisywać także i to co usłyszałem ostatnio od swojego kolegi. To historia jego sąsiadki która była Niemką. Mieszkała w mieście nieopodal Bełchatowa. W czasie wojny dostała duże mieszkanie po wywiezionych do obozu Żydach. Dla niej ta sytuacja miała jedynie wymiar decyzji administracyjnej nowej władzy. I ona i oni mieszkali w tym mieście od pokoleń – taka była uroda przedwojennej ziemi łódzkiej. Wynajmowała pokój w tym domu Polce która była prostytutką „obsługująca” niemieckich oficerów. Gdy przyszli Rosjanie chcieli automatycznie Niemkę rozstrzelać za to tylko że byla Niemka bo ta prosta kobieta nie miała żadnego specjalnego związku z nazizmem. Uratowała ją lokatorka Polka która w miedzyczasie zaczęła dawać ciała Rosjanom i uprosila żeby jej nie zabijali. Potem to ona miała w życiu pod górkę i umarła w swoim mieszkaniu tylko dzięki opiece tejże Niemki. Ta opowieść jest autentyczna. Znam adresy i nazwiska, a obie panie zmarly stosunkowo niedawno… i wszyscy sąsiedzi doskonale znali tę historię! Jeśli nie przytaczam szczegółów to tylko dlatego że nie mam zgody na podanie nazwisk ani od osoby od której to usłyszałem, ani od rodzin osób o których piszę. Zawdzięczać życie dziwce czy wrogowi w sytuacji gdy mieszka się w domu zamordowanych sąsiadów to nie wymyślony scenariusz tylko rzeczywiste wyzwania stawiane przez wojnę. Ciekaw jestem kiedy znajdziemy na nie miejsce w podręcznikach, czy choćby na mszach i uroczystościach „ku czci” gloryfikujących wojnę jako generatora patriotyzmu?
Nie potrzeba zresztą daleko szukać. W Bełchatowie w 1938 roku mieszkalo ok.10 tys. osob. 5 tys. było wyznania mojżeszowego, ok 1,5 tys. to potomkowie osadnictwa niemieckiego. Łatwo wyliczyć ze „polskich Polaków” bylo tu ok 3,5 tys. (wszystko według spisu z 1938 którego wyniki można otrzymać w Archiwum w Piotrkowie Tryb.). Bełchatowscy Żydzi zostali zlikwidowani przez Niemcow z dokładnością do kilkunastu osób. Tak zniknęło pół miasta! Pytania: Ile starych budynków w Bełchatowie pamięta czasy przedwojenne? Do kogo wówczas należały? Jak zostały przejęte?
Żeby było jasne – jestem przeciwko restytucji mienia tak samo jak przeciwko rewizji granic! Wojna rozjechała świat i nic tego nie zmieni a powstałych krzywd nikt nie wynagrodzi. Moja rodzina niewielki ale jednak ciężko wypracowany dobytek musiała zostawić na zachodzie obecnej Ukrainy. Nie słyszałem żeby ktokolwiek u nas w domu rozważał wystapienie z jakimikolwiek roszczeniami choćby dlatego że naprawa naszej krzywdy tak czy inaczej byłaby krzywdą innych ludzi którzy za wojnę już w żaden sposób nie odpowiadają.. Z tych samych powodow uważam obecnych właścicieli budynków pożydowskich w Bełchatowie za pełnoprawnych właścicieli. Nie ja i nie oni pisali tę historię. Ale ta historia jednak istnieje! Mamy muzeum w Bełchatowie które buduje poczucie wspólnoty głównie na romantycznej i tragicznej miłości dwojga Bełchatowian…. i praktycznie milczy o historii polowy przedwojennego miasta. Ja jestem z zewnatrz ale uważam się za Bełchatowianina z wyboru i przekonania. Ale obraża moją inteligencje i przyzwoitość gdy próbuje się zrobić ze mnie członka wspólnoty czy to narodowej czy lokalnej przy pomocy kłamstw i przemilczeń. „Pokłosie” każe obejrzeć się za siebie i w sosob dojrzaly zastanowić sie nad przeszłością i to nie tylko w kwestii naszyuch żydowskich sąsiadów. Tym którzy prawdziwie kochają ten Kraj i czują się Polakami niczym to nie grozi!
Inaczej niż jeden z moich przyjaciół z którym rozmawiałem ostatnio, nie uważam Polaków za szczególnie skłonnych do przemocy. W każdym narodzie i w każdym czasie można znaleźć dowody zezwierzęcenia i altruizmu ocierajacego się o świętość. Polacy nie są tu w niczym wyjątkowi. Uważam jednak że pewną naszą „specjalnością narodową” jest wszechobecna hipokryzja! Zresztą, nie jest pewnie ona pochodną nacji, tylko kompleksów z których dopiero wyrastamy dzięki ciężkiej pracy ostatnich dwudziestu lat. Mnie jednak ta nasza hipokryzja i zakłamanie ciąża bardzo. I to nie dlatego że tak bardzo irytuje debilizm strusia chowjacego głowę w piasek co ma go czynić niewidzialnym. Dlatego że to ciągłe udawanie świętojebliwych bohaterów krzywdzonych przez sąsiadów i historię, zwalnia nas od wysiłku i pracy nad sobą! Zwalnia od myślenia o wszechstronny rozwój naszych dzieci, dbania o swoją emerycką przyszłość, zwalnia od konieczności wyczyszczenia butów i mycia tyłka, nauki języków, ograniczenia chlania gorzały…
Wiem jednak że to się zmienia i wierzę że zmieniać będzie coraz szybciej. I jeśli rzeczywiście będziemy coraz bardziej narodem dumnych ze SWOJEGO dorobku ludzi, śmiało patrzacych i w przeszłość i w przyszłość, to będzie to między innymi pokłosiem „Pokłosia”!