Wielka Smuta… i co dalej?

Maski spadły, gry pozorów ustały, finezję polityki i dyplomacji zastąpiła prymitywne chamstwo propagandy. Wszystko jasne! Pomijając klasę sprawowania władzy, a właściwie jej brak, pozostaje jasna i konsekwentnie realizowana wizja państwa. Ma być narodowe, socjalne i wszechobecne. Jego siła ma wynikać z centralizacji władzy równoznacznej w zasadzie z dyktaturą. Obywatel ma być zredukowany do roli elementu-trybika w machinie nacjonalistycznie pojmowanego narodu. Naród i jego kultura ma być definiowana w oparciu o historyczną i katolicką mitologię, a ich jakość określana w stosunku do rosnącej dzietności i odpowiedniego poziomy umiłowania Władzy przez obywateli. Nasze miejsce na mapie świata będą określać „jagiellońskie” kompleksy i rosyjscy agenci wpływu. Przestaniemy być obszarem Europy, a zaczniemy Euroazji.To się oczywiście nie może udać, bo poza ochotą narodowo-socjalistycznych (nie mylić z III Rzeszą, choć i tego scenariusza nie wykluczam) rządowych elit, jest jeszcze realna polityka światowa i doświadczenie ostatnich 25 lat polskiej wolności. Do tego dochodzi jakość tych elit i ich skąpe kompetencje, oraz stale ograniczona liczba profesjonalistów/cyników gotowych się politycznie prostytuować za kasę.
Tyle, że ok 40% Polaków narracja władzy bardzo się podoba. To nie politycy ale właśnie ten 40% suweren jest fundamentem zmian. Skończy się więc polską Wielką Smutą. Okresem marazmu, deptania demokracji i gnicia państwa, aż do momentu gdy dobrozmianowa rewolucja zacznie pożerać własne dzieci. Ile to potrwa? To chyba jednak najmniej ważne z istotnych pytań.
Pytanie podstawowe, zadawane ostatnio dość powszechnie to: Co teraz powinno robić 60% społeczeństwa, które władzy nie popiera, a nawet niekiedy uważa ją za grupę narodowych zdrajców?
Osobiście, gdy staję przed takimi dylematami, wracam do trzech głównych strategi jakich można użyć.
Strategia konfliktu, która oznacza namnażanie protestów i eskalację oporu. Władza i jej dziennikarscy akolici próbują wkładać kij w szprych używając argumentu w stylu: „brak pozytywnych programów”, „totalność opozycji” i permanentnie obrażając swoich oponentów coraz bardziej wymyślnymi inwektywami. Te bzdury obliczone są na zmniejszenie impetu tych, którzy wysiłek protestu podejmują i na mobilizację własnego elektoratu. Piszę „bzdury” bo istotą protestu jest blokada tego co dla protestujących groźne i nie do przyjęcia z wielu powodów. Więc póki nie zatrzymamy walca rozjeżdżającego ćwierć wieku niepodległej Polski – programów nie będzie. Nie oglądajmy się więc na te socjotechniczne zagrywki tylko – róbmy swoje! Gdzie się da i jak się da. Nie dajmy się usypiać, wciągać w pozorowane „konsultacje” czy dysputy. Czarne to czarne, a białe to białe! A każdy z nas może w dzisiejszych czasach wyprodukować ulotki, memy, użyć obywatelskiego nieposłuszeństwa itd.
Strategia współpracy w obecnej rzeczywistości politycznej oznacza jednoczenie się i dialog wszystkich tych, którzy dostrzegają polski upadek demokracji i państwa prawa. Nie szukajmy oczekiwań wobec Polski, które nas dzielą. Szukajmy katalogu wartości, które gwarantują, że będziemy mieć równe prawa w dochodzeniu do tego co dla nas ważne. Dla mnie ten katalog otwierają:
  • wolność osobista w tym szczególnie wolność słowa, wolność gospodarcza i szerokie prawa do zachowania prywatności,
  • demokratyczne reguły chroniące prawa mniejszości,
  • samorządność na szczeblu lokalnym i regionalny. Z radością powitam też zmianę Senatu RP w izbę samorządową, jako przeciwwagę dla oderwanych od życia warszawskich elit sejmowo-rządowych.
    Z przykrością stwierdzam, że te elementarne wartości wykluczają z dialogu ww. 40%. Im na tym nie zależy. Czasem wręcz demokrację, wolność i samorządność uważają za zagrożenie swojej wizji komuno-katolickiej Polski, zarządzanej przez trzymanie narodu za mordę i bezwarunkowe rozdawnictwo socjalnych ochłapów. Trudno. Nie zawsze i nie z każdym warto rozmawiać. Choć ja ze swej strony próbuję tak często jak się da. Róbmy swoje w swoim gronie… ale nie zamykajmy drzwi dla tych którzy chcieliby dołączyć w przyszłości!

Strategia edukacyjna która zakłada, że jeśli człowiek wiele wie to jest w stanie podejmować bardziej racjonalne wybory. W praktyce oznaczać to musi wielki wysiłek informowania, przejrzystości i tłumaczenia decyzji, udostępniania danych i wiedzy… Ważne, żeby pamiętać że to nie ma być stereotypowo pojmowane uczenie „głupszych” przez „mądrzejszych”. Powinno to być przede wszystkim wspólnotowe wytwarzanie wiedzy opartej o rzetelne dane. Odrębną kwestią jest edukacja kulturowa. Ale to wielki temat na inną okazję…
Tak czy inaczej – im więcej ludzie wiedzą tym trafniejsze podejmują decyzje. Rezygnujmy zatem z ocen czy opinii, a skupmy się na promowaniu wiedzy o faktach. Na państwowo-propagandową tresurę umysłów do jedynie słusznych prawd, odpowiedzmy społeczną i różnorodną edukacją społeczną, która więcej zadaje pytań niż udziela odpowiedzi. Budźmy rozum, bo gdy on śpi…

Trzy strategie – trzy możliwości reakcji na doskwierającą rzeczywistość. Mam przyjaciół, którzy upierają się przy jednej z nich, mam i takich którzy próbują praktykować równocześnie te trzy podejścia. Osobiście jest mi chyba bliżej do tych drugich, bo złożone problemy rzadko kiedy daje się rozwiązać prostymi receptami.
Tak naprawdę jednak  najważniejsze jest żebyśmy nie dali sobie wmówić że „…i tak wszystko jedno…”.
I póki co „Ochroń nas Boże przed burzą po, której wstaniemy pokorni…”

+1
0
+1
0

Jeden komentarz do “Wielka Smuta… i co dalej?”

  1. no wszystko sie zgadza tylko ja dalej nie widze jakiegos swiatelka w tunelu. Wyznawcy PIS wykazuja sie aktywnoscia , druga strona troche nie moze odnalezc. Trzeba jednak pamietac ze takiej sytuacji po 89 roku nie mielismy. PiS zachlysniety wiekszoscia sejmowa jakby szukal , co by u jeszcze wywinac. Ciagle licze ze zaplecze zacznie sie lamac po tych wszystkich podwyzkach. Zle rzady zawsze koncza sie wzrostem kosztów zycia zwyklych ludzi, wiec moze to… sam juz nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *